Ze Wschodu wciąż docierają do nas odgłosy wybuchów i wystrzałów.
Najpierw, jeszcze latem ubiegłego roku na Kaukazie podniósł się bitewny zgiełk, gdy watahy fundamentalistów z Czeczenii (nie mające wszakże nic wspólnego z le-galnym rządem republiki) wdarły się do Dagestanu, nawracając miejscowych mu-zułmanów na „jedynie słuszną” odmianę islamu. I mało kto zwrócił wtedy uwagę, że przywódca napastników pozostaje w komitywie z milionerem Bieriezowskim, szarą eminencją Kremla... Kremla, który dwa tygodnie wcześniej został oskarżony o zde-fraudowanie kilku miliardów dolarów z Międzynarodowego Funduszu Walutowego!
Potem w Moskwie zaczęły wybuchać bomby. O pierwszą z nich Federalna Służba Bezpieczeństwa oskarżyła efemeryczny „Związek Pisarzy Rewolucyjnych”. Ta groźna rzekomo organizacja okazała się jednak artystycznym happeningiem i sprawa ucichła...
We wrześniu detonacje rozległy się jednak ponownie i tym razem jednak ze-brały naprawdę przerażające żniwo – blisko trzysta ofiar śmiertelnych. Spec-służby ogłosiły, że za aktami terroru stoją Czeczeni. I choć nigdy nie przedstawiły na to choć cienia dowodu, rosyjskie społeczeństwo w to uwierzyło. Zaczęło wołać o ukró-cenie terroryzmu, a władza skwapliwie wysłała czołgi do Czeczenii.
...Dziś na Kaukazie trwa wojna totalna. Od bomb i kul giną nie tylko bojowni-cy ale i cywile – w wiosce i na ulicy, w klinice położniczej, w konwoju uchodźców. Grozny przypomina Warszawę latem 1944 roku. Setki tysięcy ludzi usiłują uciec przed wojną, ale nawet za granicą dopada ich ona głodem. Świat protestuje niemra-wo bo nikt nie ma zamiaru umierać za Grozny – ani też stracić jakiegoś kontraktu z tak „błahego powodu”. Wojna trwa więc dalej, bo jej stawką jest prezydentura w Ro-sji. W prawo narodów do samostanowienia nikt już dziś nie wierzy.
My jednak wierzymy w prawa ludzi i narodów, dlatego przyłączamy swój głos do protestu przeciwko rosyjskiej agresji.
W takiej sytuacji etnopluralista nie może mieć żadnych dylematów.
Redakcja