Kultura
Fenomen Turbo-Folka szokuje. Tylko w bałkańskim kotle, podgrzanym wojną do
najwyższej możliwej temperatury, mogła się wytworzyć ta piorunująca
mieszanina etnicznych tradycji i dyskotekowej mody, wyzywającego erotyzmu i
patriotycznych haseł. Jak napisał jeden z obserwatorów, Serbia to "naród
stojący na krawędzi załamania psychicznego... A kultura Turbo-Folk, coś na
pograniczu gangsteryzmu i nieudanej imitacji świata Hollywood`u, jest
najbardziej wyrazistym obrazem tej psychozy" (Wall Street Journal).
Serbska kultura ludowa jest bardzo żywotna. Już w latach 80. pojawiła się
tam tzw. "nowokomponowana muzyka ludowa" (NML), porównywana do
"country z harmonią jako instrumentem wiodącym". Krytyk muzyczny
Dragan Kremer pisał wówczas: "Ta muzyka istnieje od wielu lat lecz
dopiero niedawno dostrzeżono w niej wielki potencjał komercyjny. Wykonawcy
przyjęli prawa show businessu, wytrwale budując własny image. Wokalistki
fotografują się w roznegliżowanych pozach, zakładają przemyślne kostiumy,
robią skandale itp.". Dzięki temu np. jedna z wykonawczyń, Lepa Brena
sprzedała milion egzemplarzy swej płyty.
Wraz z podziałem Jugosławii NML przepoczwarzyła się w nowy gatunek muzyczny:
Turbo-Folk. Tradycyjne utwory, ich motywy oraz przesłania zostały uzupełnione
o pulsujące uderzenia techno i sex appeal muzyki pop. Belgradzki krytyk Petar
Lukovic określił to jako mieszankę tureckich i słowiańskich melodii,
"dyskotekowego rytmu i arabskich zawodzeń".
Wykonawcami turbo-folk są na ogół długonogie kobiety, odziane w wycekinowane
mini-spódniczki i staniki-bardotki, pokazujące się publicznie w towarzystwie
wysokich rangą polityków i wojskowych. Na ich koncerty w klubach nocnych uczęszczają
głównie jaskrawo ubrane dziewczyny i uzbrojeni mężczyźni.
Samo w sobie nie byłoby to niczym dziwniejszym niż algierska muzyka
"rai" czy tzw. rock chasydzki w Izraelu. Problemem, z którym nie mogą
sobie jednak poradzić zagraniczni obserwatorzy, są niepokojące, fatalistyczne
teksty wyrażające emocjonalny chaos towarzyszący wojnie.
Jeśli TF posiada jakiś szczególny przekaz to, odwołując się do Lukovic`a,
głosi on po prostu "jesteśmy OK!". Teksty oscylują pomiędzy
tragicznymi piosenkami miłosnymi a samochwalstwem ("Coca-Cola, Marlboro i
Suzuki, Dyskoteki, Gitary i Bouzouki, Nikt nie zna tego jak ja", brzmi
refren jednego z największych przebojów).
Ale Turbo-Folk ma także wymiar polityczny. W artykule "Bałkański
Blues" Urgresic pisze o TF, że "niczym potężny transformator
przekształcił polityczne idee narodowych przywódców w wyśpiewywane synapsy
łatwo docierające do przeciętnego słuchacza". Skąpo ubrane piosenkarki
o wyzywającym makijażu wychwalają wspaniałą przeszłość Serbii. Zorica
Markovic stwierdziła, że chciałaby gotować dla serbskich żołnierzy, prać
im mundury oraz walczyć z wrogiem. Jelena Karleusa natomiast, określana jako
"lubieżna królowa turbo-folku" ubolewała, że nie jest mężczyzną
ponieważ... nie może walczyć; zamiast tego napisała do prezydenta Milosevica,
że "wszystkie serbskie kobiety Cię kochają". Ceca - największa
gwiazda TF, zwana "serbską Madonną" - w lutym 1995 r. poślubiła
przywódcę paramilitarnej formacji "Tygrysy" Żeljko Raznjatovića
ps. "Arkan".
Jeden z największych przebojów TF głosi: "Ko to kaze ko to laze Serbija
je mala" (Ktokolwiek twierdzi, że Serbia jest mała - jest kłamcą). W
pulsującym rytmie Turbo-Folka historia to nie tylko wspomnienie - ona żyje i
wymaga działania. Dzięki łatwej przyswajalności TF nie tylko przypomniał
narodowe dzieje ale stworzył z nich również kulturową teraźniejszość.
Muzyka ta zyskała tak wielką popularność, że większość dyskotek została
zastąpiona przez "folkoteki", gdzie grany jest wyłącznie Turbo-Folk.
W promowanie TF zaangażowała się mafia i hojnie sponsorowany przez nią
Turbo-Folk stał się najlepiej rozwijającą się gałęzią przemysłu
muzycznego w Serbii.
Błędem byłoby sądzić, że stało się tak dzięki poparciu reżimu. Wręcz
przeciwnie - Nada Popovic-Persic, minister kultury w rządzie Milosevića, dąży
do wyeliminowania TF i ponownego zaimplantowania w Serbii kultury zachodniej.
Wraz z rozpoczęciem tzw. "Roku kultury" pani minister zaatakowała tą,
jak to nazwała, "muzykę pseudo folk" poprzez opodatkowanie nie tylko
aktualnych nagrań Turbo-Folk, lecz również magazynów z kasetami.
Ministerstwo planuje także wprowadzenie przepisów mających na celu
zniszczenie muzycznego monopolu TF w radiu i telewizji. Popovic-Persic ma nawet
nadzieję na przekonanie nowobogackich, do tej pory sponsorujących Turbo-Folk,
aby przekazali część swoich dochodów na "Rok kultury", czemu służyć
ma oferta dogodnego opodatkowania wszystkich ofiarodawców.
Mimo to popyt na ten gatunek wcale nie wydaje się słabnąć. Nawet
nieprzychylni krytycy jak Lukovic uznają ewentualne usunięcie Turbo-Folka ze
sceny muzycznej za niewłaściwe posunięcie. A Nesa Jovanovic, menadżer firmy
ZAM, największej w Serbii kompanii nagrywającej muzykę folk, odpowiadają, że
ich "muzyka to wspaniały interes, ponieważ czyni ludzi szczęśliwymi".
J.T.