Strona główna
nr 1(14)/2003


SŁOWIŃCY: NARODOWOŚĆ CZASU PRZESZŁEGO

Z kulturą pomorskich Słowińców zetknąłem się podczas pobytu we wsi Kluki, leżącej na południowym brzegu Jeziora Łebsko. W czterech budynkach z drewna i gliny w stylu pruskiego muru, tworzących skansen, prezentowane były eksponaty obrazujące życie dawnych mieszkańców rybackiej osady. Na uwagę zasługiwała oryginalna konstrukcja pieca, który jak twierdził przewodnik, Niemcy nazywali "polskim". Ale dodał również, ze większość Słowińców wyjechała do Republiki Federalnej Niemiec. Tam, w Hamburgu, powstało Zrzeszenie Słowińskie.

Rok 1945 i później

Kiedy w późnych latach 80. ekipa TVP usiłowała dotrzeć do członków zrzeszenia nikt z przedstawicieli słowińskiej diaspory nie był zainteresowany rozmową. Prawdziwa ironia losu, gdyż to właśnie ci polscy dziennikarze poświecili wówczas Słowińcom z Kluk film dokumentalny, w którym po raz pierwszy poruszono temat krzywd wyrządzonych mieszkańcom wsi po 1945 r.

Polscy osadnicy traktowali Słowińców wyjątkowo wrogo, próbując zająć (lub zajmując) ich domostwa i zagrody. Niszczono rybackie lodzie, wiosła, przecinano sieci. Do tych "sąsiedzkich" szykan dochodziły represje organów bezpieczeństwa, a Kluki zostały "odcięte od świata”, czyli objęte blokada milicyjnych patroli. Słowińcy, jak Mazurzy i Ślązacy, płacili za niedawna przynależność do Trzeciej Rzeszy Niemieckiej. Władze w Warszawie, wbrew oficjalnej doktrynie o ludności "autochtonicznej", długo zachowywały obojętność wobec dramatycznego położenia niewielkiej słowiańskiej społeczności niemieckiego Pomorza.

Młodsze pokolenia Słowińców, urodzone po wojnie, były polonizowane w szkołach PRL-u lat 50., ponieważ używanie miejscowego dialektu "plattdeutsch", uważano za przejaw germanizacji "autochtonów". Małżeństwa mieszane, słowińsko-polskie, nie należały jednak do częstych, zarówno w Klukach, jak i sąsiednich wsiach; w Smołdzinie tylko dwie kobiety pochodzenia słowińskiego wyszły za mąż za Polaków na początku lat 50-tych. Jednak asymilacja postępowała szybkimi krokami, zwłaszcza tam, gdzie przeważał "element napływowy" (Gardna, Smołdzino, Izbica, Cecenowo). Nieco lepiej było w Klukach, w których (wg danych z 1960 r.) na 133 mieszkańców żyło 87 Słowińców, 8 Kaszubów z terenów Polski przedwojennej i 38 repatriantów ze wschodu.

Wiara przodków

Słowińcy należeli ongiś do wielkiej wspólnoty językowej Pomorzan, którą tworzyli również zamieszkali w Prusach Zachodnich Kaszubi oraz sięgający od Zatoki Szczecińskiej po Meklemburgię Wieleci. Swój kraj nazywali "Pomorsko", a mówili "po kaszubsku" (nie słowińsku). Bo też pierwotnie Przedpomorze (Vorpommern) i Pomorze Zachodnie nosiło nazwę Kaszubii ("Cassubia"), zaś dopiero w XV/XVI wieku pojęcie Kaszub przylgnęło do północnych terenów dzisiejszego Pomorza Wschodniego. Był to czas kolonizacji, kiedy krzyżackie państwo pruskie ściągało osadników zarówno z krajów niemieckich, jak i słowiańskich, m.in. Kaszubów z Pomorza.

Właściwy kraj Słowińców, czyli Pomorze Środkowe (Hinterpommern) było chrystianizowane już w XIII wieku przez biskupa Ottona z Bambergu. Od czasu śmierci ostatniego księcia pomorskiego, Bogusława XIV (1580-1637) panowali tu Szwedzi. W 1648 r. (pokój westfalski) kraina została przejęta przez Brandenburgię. Skutkiem reformacji w XVI stuleciu cała ludność Pomorza przyjęła wiarę luterańską; w dialekcie słowińskim miejscowi pastorzy odprawiali kazania. Jednak ekspansja języka niemieckiego powodowała, zwłaszcza w XVIII/XIX wieku, kurczenie zasięgu dialektu słowińskiego na terenie polskich parafii. Ostatnie kazania słowińskie i kaszubskie miały miejsce w XIX wieku, m.in. w Smołdzinie (1832), Gardnie (1845), Łebie (1850) Charbrowie (1871), Cecenowie (1876), Główczycach (1886). Na kartach ksiąg religijnych przetrwał język, jakim posługiwali się w kościołach Słowińcy (np. "Duchowne piesnie D. Marcina Luthera y ynszich naboznich męzow" Szymon Krofeya z 1586 r.). Tekst modlitwy "Ojcze Nasz" zapisany po słowińsku w 1896 r. brzmiał następująco:

"Wojcze nasz, ktory jes Niebie, swianceno bondzie Imio twöji, przijdze krolejstwö - stani se two wolo, chleb nasz dej nam dzis, wopuszczaj nam nasze winie ako me wopuszczome nasze winowacy. Nie wodza nas na pokuszenie, la nas wabawnij wote zlewo. Won twoj jest to krolejstwö esz na wieki wiczniej. Omenka"

Ostatni Mohikanie

Mowa ludności słowińskiej i kaszubskiej zainteresował się jako pierwszy rosyjski slawista Aleksander Hilferding, który w 1857 r. wydal w Petersburgu książkę "Ostatki Slavjan na jużnom bieriegu Bałtijskago Morja." Z kolei działacz i społecznik kaszubski Florian Ceynowa, głoszący odrębność etniczną swoich krajan, opublikował słownik kaszubsko-słowiński ("Skorb kaszebsko-słowjnskje mowe", 1866-68). Do szczególnie cennych należą prace językoznawcze niemieckiego etnologa Friedricha Lorentza (1870-1937), publikowane w językach niemieckim, polskim i rosyjskim (m.in. „Slowinzisches Texte”, Petersburg 1905). Wszyscy ci badacze języka i kultury słowińsko-kaszubskiej zwracali uwagę na fakt zanikania tej narodowości. Hilferding zanotował wypowiedz starszej wiekiem Słowinki z Gardny: "Mój chłop nie rozumeje nic po słowensku, a ja roda gadają po słowinsku, a nie mom nikogo; moje dzece nie umieją nic po słowinsku." Tak było już w latach 50-tych XIX wieku.

Około sto lat później, w 1959 r. zmarł w Klukach ostatni mieszkaniec umiejący jeszcze płynnie mówić w dialekcie słowińskim. Mowa Słowińców stawała się martwym językiem; ale w oparciu o nią i język niemiecki powstał wspaniały dialekt "plattdeutsch", którego używali jeszcze starsi mieszkańcy Kluk w latach 50-60. Mówili np. "Dai hat jhor kein rozumk mehr" (ten przecież już nie ma rozumu), "Wat dracht dai ver store kurpe" (co ten nosi za stare buty), "De morze rort" (morze szumi)itp. Jeszcze słychać było tradycyjne pozdrowienie "dobricyn drachu", liczne przysłowia oraz dawne określenia nazewnicze. Co ciekawe, prawie każda rodzina słowińska w Klukach miała swój przydomek, np. Klick Lugowi, Klick Zeloni, Klick Domowi itd. Starego Klicka nazywano w dialekcie "dai stori Klek", stara Klikowa "dai stora Kleka", zachowując w ten sposób rodzajnik "plattdeutsch", ale przymiotnik i imię własne w postaci fleksji słowiańskiej.

Słownik geograficzno-krajoznawczy Polski z 1983 r. podawał pod hasłem Kluki: "Wieś zamieszkana jeszcze przez ok. 30 rodzin Słowińców". Obecnie nie ma już w Klukach Słowińców; młodsi emigrowali do Niemiec, najstarsi zmarli. Na naszych oczach zniknął naród i nie ma już komu powtarzać starego przysłowia: 

"Wo kommen die Kaschuben her?
Von Stolp, von Stolp, wie Sand am Meer"
["Skąd przychodzisz tu Kaszubie?
Od Słupska, od Słupska, jak piasek znad morza."]

Arkadiusz Faruga