Sejny są maleńkim miasteczkiem na Suwalszczyźnie, niedaleko granicy z Litwą. Jak typowe przygraniczne miasto, zamieszkuje je mie-szana zarówno pod względem etnicznym, jak i wyznaniowym – ludność. Mamy tu zatem koło siebie i Litwinów, i Polaków i Rosjan-staroobrzędowców. Synagoga przypomina o licznie mieszkających tu przed wojną Żydach, a w pamięci ludzi przechowały się jeszcze o wędrujących po tych stronach cygańskich taborach. Ludzie – jak to pograniczu – znają po kilka języków i posługują się nimi w zależności od tego, czy rozmawiają z sąsiadką, panią w sklepie czy panią z poczty.
Pogranicze jest takim miejscem, w którym jedne wątki przenikają się z innymi tworząc razem wielobarwną mieszankę. W przyrodzie na styku dwu ekosystemów powstają najcenniejsze tereny. Podobnie jest w kulturze. Owej mieszanki kultur poszukiwali artyści, którzy w 1990 roku zjechali do Sejn i utworzyli tu Fundację, a następnie „Ośrodek Pogranicze: sztuk, kultur, narodów”. Za swoją siedzibę obrali starą synagogę. Pogranicznicy nadal wędrują po Sejnach i różnych pograniczach rozciągniętych w efekcie na całą Europę Środkowo-Wschodnią w poszukiwaniu dziś już niestety tylko reliktów wielokulturowości.
Efektem takich wędrówek jest historia Sejn zawarta w projekcie „Kroniki sejneńskie”. Projekt ten, który jest efektem pracy z dziećmi to spektakl i książka pod tym samym tytułem. Sejneńskie nastolatki pozbierały opowieści dziadków i babć na temat dawnych Sejn, spisały je na maleńkich książeczkach i włożyły do miasta-makiety z gliny. Na podstawie tych opowieści powstał spektakl grany przez dzieci polskie litewskie i starowierskie. Z pamięci starych ludzi udało się odtworzyć obyczaje żydowskie i cygańskie, historie z nimi związane, pieśni.
Pod koniec ubiegłego roku, pod redakcją reżyserki spektaklu, Bożeny Szroeder powstała książka-album. Historia Sejn spisana w „Kroni-kach...” jest wielopłaszczyznowa. Z jednej strony mamy anonimowe „opowieści starych ksiąg”, a więc fragmenty podręczników, kalendarzy czy rocznika statystycznego. Z drugiej, wypowiedziane już przez konkretnych ludzi „opowieści dziadków”, gdzie pojawiają się imiona, nazwiska i fakty związane bezpośrednio z opowiadającymi mieszkańcami Sejn i ich sąsiadami. Ostatnia część ksiażki – „opowieści dzieci” jest już artystycznym przetworzeniem zasłyszanych historii, własną opowieścią młodych sejnian utworzoną na kanwie zasłyszanych relacji starych ludzi. Całości dopełniają stare pocztówki, zapisy z kalendarzy, szkolnych świadectw, przepis na ciasto... Zwraca się tu szczególną uwagę na opowieści związane z życiem czy obyczajami mieszkańców różnych wyznań czy narodowości. Podkreślana jest wzajemna tole-rancja czy choćby akceptacja i zrozumienie. „Kroniki...” mają zatem na celu pokazanie czy nauczenie czytelników wielokulturowości.
W dzisiejszych czasach jednak trudno mówić o prawdziwej różnorodności etnicznej czy wyznaniowej. Pogranicze przedstawiane przez „Kroniki sejneńskie” jest pograniczem mitycznym, typem idealnym – jakby powiedział Max Weber – pogranicza kultur. Dziś właściwie jest to przeżytek. Owszem, różne kultury nadal obok siebie istnieją, jednak trudno mówić o jakiejś wspólnocie terytorium. Ludzie wiążą się z sobą na zasadzie wspólnoty ducha a nie miejsca czy wyznania, a wszyscy stają się coraz bardziej jednakowi. Dzięki – a może z powodu – mobilności, ludzie nie mają już takiego poczucia więzi z miejscem, z którego się wywodzą. Jednakże człowiek bez miejsca, który nawet jeśli jest tylko punktem odniesienia, czuje się samotny i wyobcowany. Tworzy więc mity lub poszukuje przeszłości. Łatwo mówić o wielokultu-rowości, trudniej w niej żyć. Ludzie z Ośrodka „Pogranicze” sami pochodzą z różnych części Polski i Sejny zachwyciły ich swoją specyfiką. Dla nich, jako ludzi z zewnątrz fascynujące okazało się to, co dla mieszkańców było oczywiste i na porządku dziennym. Na podstawie tych spostrzeżeń zaczęli zagłębiać się w historię i w ten sposób stworzyli – artystycznie już przetworzony i po swojemu zinterpretowany obraz Sejn. „Kroniki Sejneńskie” nie uczą zatem wielokulturowości. Ona jest albo jej nie ma. Jeśli jest, to można się jej nauczyć tylko i wyłącznie żyjąc w niej. Nie można przyjechać z zewnątrz i uczyć mieszkańców, jak mają żyć. „Kroniki...” uczą historii. Historii, której już nie ma albo jest sztucznie odtwarzana. Historii przedstawianej z różnych punktów widzenia i różnie interpretowanej. Tak rozumiana może być punktem odniesienia do pełnego poznania specyfiki miejsca, z którego się pochodzi czy w którym się żyje, a tym samym do lepszego w nim zakorze-nienia.
[„Kroniki sejneńskie” – red. B. Szroeder, wyd. Ośrodek „Pogranicze – sztuk, kultur, narodów”, Sejny 2001]
Karolina Bielenin