Strona główna
Numer specjalny

Wszystkie dzieci Rzeczpospolitej


MNIEJSZOŚĆ NIEMIECKA NA WSCHODNIM GÓRNYM ŚLĄSKU[1] (1922-1939)

Na wschodnim Górnym Śląsku przeważała ludność polska[2], ale w dużych miastach, jak Katowice i Królewska Huta, znaczny był odsetek ludności niemieckiej. “Polacy to masa robotnicza, Niemcy – Herrenvolk” – pisał na temat stosunków narodowościowych wschodniego Górnego Śląska polski socjolog[3]. Jednak taki pogląd musi być znacznie zweryfikowany. Nie ujmując trafności obserwacji socjologicznej, należy zauważyć, że przemysłowy charakter regionu górnośląskiego spowodował duży napływ robotników narodowości niemieckiej w drugiej połowie XIX i na początku XX wieku. Do końca 1918 r. najbardziej wpływową na Górnym Śląsku była partia niemieckiej lewicy – Sozialdemokratische Partei Deuschlands (SPD), której przewodził Otto Hörsing. Pod wpływem SPD znajdowały się Wolne Związki Zawodowe (Freie Arbeiter Union). SPD do marca 1921 r. utraciła jednak sporo ze swych wcześniejszych wpływów, kiedy jej liczebność spadła z kilkudziesięciu tysięcy do zaledwie 8 tys. członków. Wskutek rozłamu nową radykalną partią robotników niemieckich na Górnym Śląsku stała się Unabhängige Sozialistische Partei Deuschlands (Niezależna Socjaldemokratyczna Partia Niemiec USPD). W przeciwieństwie do SPD niezależni socjaliści odcinali się zdecydowanie od nacjonalizmu, ale ich partia uległa likwidacji po wstąpieniu większości jej członków do Komunistycznej Partii Górnego Śląska (Komunistische Partei Oberschlesiens), liczącej niewiele, bo 5600 osób (1920 r.). Na bazie UPSD i SPOst-Schles. (Socjaldemokratyczna Partia Wschodniego Śląska) powstała w kwietniu 1922 r. Deutsche Sozialdemokratische Partei in Oberschlesien (Niemiecka Socjaldemokratyczna Partia na Górnym Śląsku).

 Obok partii lewicowych istniały oczywiście niewielkie partie “burżuazyjno-mieszczańskie”, jak Deutsche Katholische Volkspartei (Niemiecka Katolicka Partia Ludowa, DKVP) założona 29 grudnia 1921 r. DKVP była kontynuatorką katolickiej partii Centrum (Zentrum), powstałej w 1870 r. i posiadającej program katolicko-solidarystyczny. Na czele DKVP stał dr Eduard Pant (1887-1938) pochodzący z Morawskiej Ostrawy. Natomiast w styczniu 1922 r. z połączenia trzech niemieckich partii narodowych[4] powstała Deutsche Partei (Partia Niemiecka, DP), która reprezentowała w znacznym stopniu interesy niemieckich kapitalistów na wschodnim Górnym Śląsku. W latach 1922-1924 przewodził jej Karl Reitzenstein, właściciel ziemski z Pielgrzymowic i poseł do pruskiego Landtagu (1908-1914).

 Jeszcze w marcu 1921 r., w przewidywaniu podziału Górnego Śląska, podjęto starania w kierunku powołania do życia organizacji skupiającej mniejszość niemiecką i reprezentującej jej interesy polityczne, gospodarcze, kulturalne, a powiązanej z władzami w Berlinie. Tak powstał Deutscher Volksbund für Polnisch Schlesien (Niemiecki Związek Ludowy na Polskim Śląsku), używający także nazwy Deutsch-Oberschlesische Volksbund zur Wahrung der Minderheitsrechte (Związek Niemców Górnośląskich dla Obrony Praw Mniejszości). Volksbund został oficjalnie utworzony 8 listopada 1921 r. na konferencji przywódców Niemców górnośląskich w Katowicach, a na jego czele stanęli baron K. von Reitzenstein i Otton Ulitz. Ulitz urodził się w Bawarii i w latach 1920-1921 aktywnie działał w Niemieckim Komitecie Plebiscytowym. Volksbundem, jako jego dyrektor, kierował do 1939 r., będąc również posłem do Sejmu Śląskiego. Po 1933 r. stał się zwolennikiem Hitlera, a po przymusowym pobycie w NRD (1945-1952) kierował na terenie RFN Ziomkostwem Górnoślązaków (Landsmannschaft der Oberschlesier). W 1971 r. ukazała się książka Ulitza o dziejach Górnego Śląska (“Oberschlesien. Aus seiner Geschichte), wydana w Bonn.

Niezależnie od działalności Volksbundu interesów mniejszości niemieckiej na wschodnim Górnym Śląsku (a polskiej na zachodnim Górnym Śląsku, zwanym Śląskiem Opolskim) broniła Konwencja Górnośląska z 15 maja 1922 r. Konwencję podpisały pod auspicjami Ligi Narodów rządy Polski i Niemiec. Organami LN były na podzielonym G. Śląsku: Górnośląska Komisja Mieszana w Katowicach i Górnośląski Trybunał Rozjemczy w Bytomiu. Tym samym międzywojenny Górny Śląsk, mimo przynależności do dwóch organizmów państwowych, posiadał specjalny status prawno-międzynarodowy zastrzeżony na okres 15 lat do chwili wygaśnięcia Konwencji (1922-1937). Korzystając z tak szerokich możliwości obrony praw narodowych, Volksbund złożył w latach 1922-1926 aż 7009 skarg i zażaleń w katowickiej Komisji Mieszanej.

Również Sejm Śląski w Katowicach był nieraz widownią starć i sporów między posłami narodowości niemieckiej a reprezentującymi polską większość. Kiedy w listopadzie 1922 r. wszedł pod obrady parlamentu śląskiego projekt Klubu Chrześcijańskiej Demokracji w sprawie języka urzędowego w województwie śląskim, spotkał się ze sprzeciwem posłów Klubu Niemieckiego. Projekt ustawy chadecji zakładał bowiem, że językiem urzędowym władz, urzędów, organów samorządowych i publiczno-prawnych instytucji podlegających wojewodzie śląskiemu lub Sejmowi Śląskiemu będzie wyłącznie język polski. Szczególnie szeroko na ten temat wypowiedział się poseł Thomas Szczeponik (1860-1927), członek Zarządu Głównego Volksbundu i kierownictwa DKVP, od 1932 r. założyciel Verband Deutscher Katholiken (Związku Niemieckich Katolików, VDK). Szczeponik domagał się, aby wszelkie druki sejmowe były rozsyłane w obu językach, a marszałek sejmu zapytany po niemiecku odpowiadał w tym samym języku i by posłowie niemieccy mieli prawo przemawiać podczas obrad, a także stawiać wnioski, wnosić podania i petycje w języku niemieckim. Przeciw wywodom Szczeponika wystąpił wówczas Korfanty, który podkreślił, iż w Polsce językiem urzędowym może być tylko polski. Ostatecznie niemieckie dezyderaty, łącznie z poprawkami, przepadły w głosowaniu. Jednak w zgodzie z art. 138 Konwencji Górnośląskiej zezwalano w sejmikach i wydziałach powiatowych oraz radach miejskich i gminnych posługiwać się językiem niemieckim przez członków tych instancji należącym do mniejszości niemieckiej.

Kwestia używania języka niemieckiego na wschodnim Górnym Śląsku nie ominęła także oświaty. Konwencja Górnośląska w art. 131 mówiła, że “...dla ustalenia języka ucznia rozstrzygającym będzie wyłącznie oświadczenie pisemne lub ustne osoby z ustawy powołanej do jego wychowania. Władze szkolne nie będą sprawdzały ani kwestionowały tego oświadczenia”. Powyższy zapis nie dotyczył oczywiście Niemców zamieszkujących polską część Górnego Śląska, których narodowość nie ulegała wątpliwości (według ocen obiektywnych), ale osób z tzw. pogranicza narodowościowego, często “chwiejnych”, narodowo niepewnych. Takiej ludności na wschodnim Górnym Śląsku było przypuszczalnie 170-200 tys. Ci Górnoślązacy przyznawali się wprawdzie do narodowości niemieckiej, lecz ich językiem używanym na co dzień był polski (gwara śląska), o czym informowali m.in. w spisach narodowych. Według niemieckich polityków, np. Ulitza, wszyscy Górnoślązacy byli dwujęzyczni, a używanie miejscowego dialektu polskiego (“wasserpolnisch”) nie było dowodem polskości rodziny.

Ulitz oraz inni działacze mniejszości uważali szkołę polską na Górnym Śląsku za instytucję partykularną, obawiając się postępów polonizacji wśród Górnoślązaków. Dlatego Volksbund domagał się pełnej swobody wpisu bez względu na znajomość języka przez uczniów. Ilość szkół mniejszościowych na wschodnim Górnym Śląsku uległa w latach 1922-1927 znacznemu wzrostowi z 68 do 95, a ponadto okazało się, że są opłacane nie tylko z polskiego Skarbu Państwa, ale także z kasy Volksbundu i Disconto Bank w Bytomiu. Ponieważ władze polskie odrzuciły większość spośród 8829 wniosków złożonych do szkół mniejszości na rok szkolny 1926/27 (nabór do klas pierwszych), Volksbund wniósł skargę do Komisji Mieszanej (26 września 1926 r.). Kolejna skarga Volksbundu miała miejsce po tym, jak nowy wojewoda śląski Michał Grażyński wydał zarządzenie skrupulatnie regulujące tryb zgłaszania dziecka do szkoły mniejszościowej. Prezydent Komisji Mieszanej Felix Calonder (Szwajcar) uznał jednak, że władzom nie wolno sprawdzać narodowości uczniów. Ponieważ rząd RP odrzucił wywody Calondera Volksund złożył odwołanie do Ligi Narodów, która 12 marca 1927 r. uznała, że dzieci nie znające języka niemieckiego nie mogą być zapisywane do szkół mniejszości, wysyłając dla przeprowadzenia egzaminów językowych na Górny Śląsk inspektora szkolnego ze szwajcarskiej Lucerny, Waltera Maurera. W wyniku przeprowadzonych przez tzw. komisję Maurera egzaminów okazało się, że aż 811 (48,2 % ) dzieci z klas pierwszych nie znało języka niemieckiego w stopniu wystarczającym, na ogólną liczbę poddanych egzaminom 1685 dzieci. Wydawało się zatem, że starania Volksbundu przyniosły fiasko, chociaż niebawem zostały poparte przez rząd Republiki Weimarskiej, który złożył skargę w Międzynarodowym Trybunale Sprawiedliwości w Hadze (grudzień 1927 r.). Haski trybunał decyzją z 26 kwietnia 1928 r. uznał m.in., że “swoboda oświadczenia /.../ nie stwarza jednak nieograniczonej dowolności wyboru szkoły i języka nauczania”. Mimo tych niekorzystnych dla mniejszości oświadczeń gremiów międzynarodowych Volksbund stale ponawiał protesty. Ostatecznie pod auspicjami dyrektora komisji mniejszościowej Ligi Narodów, Pablo de Azcarate (Włochy), doszło do rozmów w Genewie między przedstawicielami rządów Polski i Niemiec (czerwiec 1928 r.). Osiągnięto kompromis, w ramach którego miano powołać komisje zgłoszeń na terenie gmin górnośląskich zamieszkałych przez mniejszość (w ich skład wchodził przedstawiciel Urzędu Wojewódzkiego Śląskiego, naczelnik gminy, kierownik szkoły mniejszości). Zamknięcie sprawy “dzieci maurerowskich” nastąpiło na sesji trybunału haskiego (15.04-15.05.1931 r.), której wyrok był dla Polski niekorzystny; dzieci nie znające języka niemieckiego miały prawo zapisu do szkoły mniejszościowej na rok szkolny 1931/32 (klasy pierwszy), a poprzednio odrzucone przez komisję Maurera przejścia do klasy piątej lub szóstej na podstawie faktu, że rodzice wcześniej (w 1926 lub 1927 r.) próbowali zapisać je do szkoły mniejszościowej. Tym samym władze polskie utraciły kontrolę nad przepływem dzieci polskich na wschodnim Górnym Śląsku do szkół niemieckich.

 Kiedy w 1931 r. władze RP przeprowadziły kolejny spis ludności (pierwszy w 1921 r. nie obejmował Województwa Śląskiego) okazało się, że Górny i Cieszyński Śląsk zamieszkuje 1.194.635 Polaków i tylko 90.545 Niemców (na Górnym Śląsku 68 735). Lecz statystyki kościelne przeczyły tym liczbom, zwłaszcza w odniesieniu do ludności niemieckiej. Według danych z diecezji śląskiej na rok 1933, liczba katolików niemieckich wynosiła 149.153, a dodając do tego liczbę około 20.000 protestantów niemieckich, otrzymamy liczbę prawie 170 000 osób narodowości niemieckiej. Największy procent Niemców śląskich liczyły powiaty grodzkie województwa: Bielsko (60%), Katowice i Królewska Huta (35-45%). Ten znaczny dostatek ludności niemieckiej niepokoił władze polskie na wschodnim Górnym Śląsku, zwłaszcza w kontekście wyborów komunalnych i wyborów do Sejmu Śląskiego. Pierwsze wybory komunalne na polskim Górnym Śląsku w listopadzie 1926 r. nazwano nawet “drugim plebiscytem górnośląskim”, gdyż znaczny procent Górnoślązaków nie będących Niemcami głosował na listy niemieckie. Reakcją władz polskich, z inspiracji wojewody Grażyńskiego, były wówczas “czystki” w administracji samorządowej powiatów katowickiego, świętochłowickiego, lublinieckiego i rybnickiego, skierowane przeciw radnym niemieckim (lata 1927-1928). W marcu 1927 r. wojewoda przeforsował wybór na stanowisko burmistrza Królewskiej Huty polskiego kandydata z Narodowej Partii Robotniczej, mimo gremialnego wycofania się z rady miejskiej Niemców. Ponieważ Volksbund mógł w tej sprawie złożyć skargę do Komisji Mieszanej (wybór Polaka odbył się przy mniejszej niż wymagana połowa liczbie obecnych radnych), Grażyński postanowił uprzedzić działania mniejszości i udał się specjalnym samolotem do Warszawy, gdzie uzyskał zatwierdzenie nominacji. Podczas kampanii wyborczej do II Sejmu Śląskiego, wyznaczonych przez Prezydenta RP na 11 maja 1930 r. trwała kampania terroru wobec przywódców mniejszości niemieckiej na wschodnim Górnym Śląsku, głównie ze strony prosanacyjnego Związku Powstańców Śląskich. Bojówki ZPŚl demolowały lokale mniejszości, m.in. redakcje “Kattowitzer Zeitung” podobnie jak miało to miejsce w 1927 r. na terenie Rybnika, gdzie pobito redaktora lokalnego oddziału “Der Oberschlesische Kurier”, Augusta Hergera. Ponadto w lipcu 1929 r. i w kwietniu 1930 r. miały miejsce procesy Ulitza w Katowicach, określanego na łamach sanacyjnej “Polski Zachodniej” mianem “antypaństwowego szkodnika” (ostatecznie Ulitza oczyszczono z zarzutów). Wybory do II Sejmu Śląskiego przyniosły duży sukces partiom niemieckim zjednoczonym w Deutsche Wahlgemeinschaft (DKVP i DP), które uzyskały 180.246 głosów (30 %) i wyprzedziły chadecję (Katolicki Blok Ludowy) oraz sanację (Narodowo-Chrześcijańskie Zjednoczenie Pracy). Natomiast kandydująca poza niemieckim blokiem wyborczym, powstała w 1925 r., Deutsche Sozialistische Arbeiterpartei in Polen (niemiecka Socjalistyczna Partia Robotnicza w Polsce) uzyskała 25.513 głosów (4,2 %). Do czołowych działaczy partii niemieckich socjalistów należeli w Województwie Śląskim dr Zygmunt Glüksmann (1884-1942) z Bielska i Johann Kowoll (1890-1941) z Siemianowic, redaktor partyjnego organu “Volkswille”. DSAP, w przeciwieństwie do innych partii niemieckich na Górnym Śląsku miała charakter ogólnokrajowy (poza Śląskiem silne wpływy w Łodzi) i stąd jej działalność posiadała nie tyle cele “narodowo-niemieckie”, ile “klasowe”, widoczne także we współpracy z socjalistami polskimi (PPS). Ponadto sam Kowoll bronił także komunistów (KPP), tak na łamach “Volkswille” (np. artykuł “Das Urteil gegen Łańcucki”), jak i w Sejmie Śląskim; to było powodem jego aresztowania przez policję (1926 r.) oraz wielu policyjnych rewizji w jego mieszkaniu i siedzibie redakcji. Poza tym niemieccy socjaliści wielokrotnie wspólnie z posłami DKVP i śląskiej chadecji, zwłaszcza Korfantym, bronili autonomicznego statusu Województwa Śląskiego przed próbami jego ograniczenia albo nawet likwidacji ze strony sanacyjnej ekipy Grażyńskiego. Silna reprezentacja mniejszości niemieckiej w Sejmie Śląskim, obok antysanacyjnej opozycji polskiej, skłoniła obóz rządowy do rozwiązania śląskiego parlamentu z dniem 26 września 1930 r. Kolejne wybory wyznaczono na 23 listopad 1930 r. rozporządzeniem Prezydenta RP. Odbyły się one w tym samym dniu, co wybory do Senatu i przyniosły znaczny spadek głosów oddanych na Deutsche Wahlgemeinschaft w porównaniu z majowymi; Niemcy uzyskali 72.900 głosów (13,4%), a sanacja (NChZP) 193.936 głosów (35,7%), chociaż najwięcej zebrała chadecja (KBL) – 202.679 (37,3%). Natomiast poprawiła swoje notowania DSAP uzyskując 27.253 głosy (5,0%), wyprzedzając partie polskich socjalistów – PPS i PPS Śląska Cieszyńskiego. Ogółem Niemcy uzyskali w Sejmie Śląskim 9 mandatów (5 DKVP, po 2 DP i DSAP), natomiast w poprzednich wyborach 16 mandatów (10 DKVP, 5 DP, 1 DSAP).

Na przełomie lat dwudziestych i trzydziestych, mimo często antyniemieckich działań sanacji, podejmowano próby zgodnego ułożenia stosunków polsko-niemieckich w Województwie Śląskim, zwłaszcza na wschodnim Górnym Śląsku. Górny Śląsk był jedynym obszarem II Rzeczypospolitej, gdzie mniejszość niemiecka opierała się wyraźnie procesom asymilacji, którą hamowała Konwencja Górnośląska. Szczególnie źle układały się stosunki między władzami polskimi a Volksbundem, będącym zresztą instrumentem polityki Berlina. Z drugiej strony osobowość wojewody Grażyńskiego, uczestnika III powstania śląskiego i prezesa ZPŚl nie rokowała większych nadziei na ułożenie dobrej współpracy z niemiecką mniejszością. “Nowy pan wojewoda, charakteryzujący Niemców na Śląsku jako intruzów, nie jest odpowiednim mężem na tak ważne stanowisko” – argumentował w 1927 r. w Sejmie Śląskim dr Eduard Pant. Wspomniane już wyżej polityczne batalie Grażyńskiego z mniejszością zdawały się potwierdzać obawy Panta i innych niemieckich przywódców na wschodnim Górnym Śląsku. Jednak część działaczy niemieckich, nie związana z Volksbundem, utworzyła 24 marca 1929 r. Deutscher Kultur- und Wirtschaftsbund in Polnisch Schlesien (Niemiecki Związek Kulturalno-Gospodarczy na Polskim Górnym Śląsku). DKuWB miał działać w trzech okręgach: bielsko-cieszyńskim, katowicko-rudzkim oraz tarnogórsko-lublinieckim i w Królewskiej Hucie. W kierownictwie nowej niemieckiej organizacji na Śląsku zasiedli Max Brzozka z Wielkich Hajduk, Jan Grabietz z Królewskiej Huty i Rolf Weber z Rybnika. Liczebność DKuWB osiągnęła w październiku 1929 r. 500 członków, a organizacja wydawała gazetę “Neues Schlesisches Tageblatt”[5], finansowaną przez władze wojewódzkie i popieraną propagandowo przez “Polskę Zachodnią”. Grażyński uznał DKuWB za “...ten odłam społeczeństwa niemieckiego na Śląsku, który dbając o utrzymanie i rozwój niemieckiej kultury, stoi na gruncie państwowości polskiej i do władz polskich ustosunkowuje się lojalnie”. Utworzenie DKuWB stwarzało w przekonaniu władz wojewódzkich szansę na przełamanie monopolu Volksbundu wśród mniejszości niemieckiej na Górnym Śląsku. Jednak organizacja ta nie zdołała przyciągnąć szerokich rzesz mniejszości na swoją stronę i ostatecznie zakończyła działalność na początku 1932 r.

Z początkiem lat trzydziestych wzrastało wśród niemieckiej mniejszości w Polsce, w tym na Śląsku, poparcie dla ideologii narodowego socjalizmu, przenikającej z Niemiec. W 1930 r. na terenie Bielska powstała Jungdeutsche Partei für Polen (Partia Młodoniemiecka w Polsce, JdPP), której przewodził inż. Rudolf Wiesner, wydająca organ prasowy “Der Aufbruch”. W 1931 r. w Świętochłowicach powstała Deutsche Arbeiter Partei kierowana przez Roberta Sosnę, działająca w konspiracji i prowadząca agitację wśród bezrobotnych robotników górnośląskich. DAP została jednak wykryta i zlikwidowana, podobnie jak kilka innych organizacji narodowosocjalistycznych. Legalne działała natomiast nadal JdPP, która w 1933 r. liczyła 11 tys. członków (w 1936 r. 14 tys.), utrzymująca bliskie stosunki z Volksbundem i posłem Ulitzem, któremu zresztą początkowo zarzucała rzekomą “uległość wobec Polski”. Pod wpływem prężnej działalności tejże partii nazistowskiej kierowana przez Panta DKVP zmieniła nazwę na Deutsche Christlische Volkspartei (Niemiecka Chrześcijańska Partia Ludowa, DChVP) w dniu 27 sierpnia 1933 r. Nowa nazwa partii katolickiej miała przyciągnąć w jej szeregi także protestantów i stworzyć wspólny front niemieckiej mniejszości na Śląsku i w Polsce przeciwko wpływom hitleryzmu. Znalazło to odbicie podczas pierwszego zjazdu DChVP w Katowicach (6 stycznia 1934 r.), kiedy na pierwszy plan wysunięto dążenie do ścisłego porozumienia z Polakami i szukania oparcia w państwie dla zwalczania narodowych socjalistów.

W lutym 1934 r. ukazał się pierwszy numer pisma DChVP “Der Deutsche in Polen”, na łamach którego Pant prowadził żarliwą kampanię przeciwko nazizmowi. Jak na ironię, gazeta Panta była często konfiskowana przez polskie władze za artykuły uznawane jako obraźliwe wobec Hitlera – głowy obcego państwa (zwłaszcza od czasu polsko-niemieckiej deklaracji z 26 stycznia 1934 r.). Podczas, gdy w Polsce szykanowano antyhitlerowca, jego polityczny przeciwnik R. Wiesner został mianowany senatorem RP w 1935 r. Skoro nawet polskie władze państwowe nie potrafiły (lub nie chciały) dostrzec i docenić lojalnej postawy Panta i jego grupy, tym bardziej nie dziwi postawa większości Niemców górnośląskich, przechodzących pod względem politycznym na pozycje prohitlerowskie. Liczba członków DChVP spadła z około 7 tysięcy w 1935 r. do zaledwie 900 w 1937 r. Pant został pozbawiony dostępu do naczelnego organu prasowego niemieckiej partii katolickiej “Der Oberschlesische Kurier”, a następnie usunięty ze stanowiska prezesa Verband Deutsche Katholiken. Czołowy przedstawiciel niemieckich antyfaszystów na wschodnim Górnym Śląsku nie zamierzał wszakże kapitulować. 18 kwietnia 1937 r. Pant utworzył w Katowicach nową organizację polityczną mniejszości – Verband der Deutschen in Polen (Związek Niemców w Polsce, VDP). “Każdy hitlerowiec jest i musi być jawnym lub ukrytym wrogiem Polski” – twierdził wówczas przywódca VDP. I tym razem działania Panta nie zyskały poparcia władz polskich zobligowanych “przymierzem” z Trzecią Rzeszą ze stycznia 1934 r.

Obok grupy Panta wyraźnie antynazistowskie stanowisko prezentowali w Województwie Śląskim niemieccy socjaliści na czele z Z. Glücksmannem, który ostro potępiał reżim nazistowski i zarzucał sanatorom ugodową politykę wobec Hitlera. Ale ze względów ideowych socjaliści niemieccy potępiali nacjonalizm we wszystkich jego odcieniach, również polskim. Kiedy podczas wystąpienia w Sejmie Śląskim posła sanacyjnego Witczaka (NChZP) znalazły się słowa potępiające niemiecki nacjonalizm, socjalista Glücksmann replikował: “P. poseł Witczak uważał za wskazane podniesionym głosem potępić nacjonalizm niemiecki. I my, socjaliści, potępiamy go. Ale nie ma on prawa równocześnie gloryfikować nacjonalizmu polskiego, bo to tylko odwrotna strona tego samego medalu. Moglibyśmy sobie podać ręce, aby zwalczać nacjonalizm we wszystkich jego odmianach”.

Jednak władze sanacyjne wolały zwalczać nacjonalizm niemiecki nie poprzez konkretne działania prawno-administracyjne (we współpracy z Pantem i Glücksmannem), ale pod względem ideologiczno-propagandowym. Polityka Grażyńskiego na wschodnim Górnym Śląsku wobec mniejszości niemieckiej była często reakcją na posunięcia władz niemieckich odnośnie do mniejszości polskiej na zachodnim Górnym Śląsku (Śląsku Opolskim). Od 1934 r. w niemieckiej Prowinz Oberschlesien jej hitlerowski namiestnik Josef Wagner rozpoczął akcję zniemczania tradycyjnych nazw miejscowych pochodzenia słowiańskiego i polskiego. Ten fakt stał się impulsem dla śląskich władz wojewódzkich, wspartych propagandowo przez “Polskę Zachodnią”, aby dążyć do zmiany niektórych nazw miejscowości, wprawdzie polskich, ale nawiązujących do niemieckiej przeszłości (polonizacja powierzchowna). Według sanacyjnej “Polski Zachodniej” prawdziwym “ciosem” dla Niemców miało być przemianowanie nazwy Królewska Huta, będącej dosłownym tłumaczeniem z niemieckiego (Königshütte). Ponadto miasto stanowiło silny ośrodek mniejszości niemieckiej i stąd postulowano również powiększenie jego granic o gminy z polską większością. Tym sposobem w dniu 16 maja 1934 roku z połączenia Królewskiej Huty, Chorzowa i Nowych Hajduk utworzono nowe miasto o “polskiej” nazwie – Chorzów. Już wcześniej (wrzesień 1933 r.) zmieniono niemiecko brzmiące nazwy zakładów przemysłowych: hutę “Bismarck” w Wielkich Hajdukach na hutę “Batory”, hutę “Królewską” na “Piłsudski”, “Eintracht” w Świętochłowicach na “Zgodę” itp. Zmieniano także nazwy ulic, np. noszących imię hr. Fryderyka von Redena, zasłużonego przemysłowca z przełomu XVIII /XIX wieku (w lipcu 1939 r. pomnik Redena w Chorzowie został poważnie uszkodzony).Władze polskie na Górnym Śląsku prowadziły także kampanię na rzecz zmiany niemiecko brzmiących nazwisk Górnoślązaków oraz nadawania zamiast tradycyjnie używanych tutaj imion niemieckich (np. Rita, Irma, Rudolf, Werner) typowo polskich, często związanych z historią Polski, jak Wanda, Jadwiga, Mieczysław, Kazimierz. Dla samego Grażyńskiego obco brzmiące imiona, nie występujące na ogół w innych częściach kraju, były nie tylko dowodem niemieckich wpływów (germanizacji), ale także “separatyzmu dzielnicowego”. Takie działania nie mogły oczywiście osłabić wpływów “niemczyzny” śląskiej ani tym bardziej zapobiec narastaniu wrogości wielu Niemców – obywateli polskich – wobec państwa polskiego.

Rok 1939 przyniósł tragiczny okres w dziejach Górnego Śląska. Zakończył definitywnie epokę konfliktów polsko-niemieckich na tym obszarze ziemi śląskiej, ale także prób współpracy między Niemcami a Polakami na wszystkich płaszczyznach – politycznej, kulturalnej, gospodarczej. 17 lat państwowości polskiej na wschodnim Górnym Śląsku nie mogło wyeliminować wielu uprzedzeń i animozji narodowościowych, aczkolwiek działalność mniejszości niemieckiej w większości przypadków nie naruszała ówczesnych norm prawnych. Było tak zarówno na forum Sejmu Śląskiego, jak również w stosowaniu licznych skarg przewidzianych normami międzynarodowymi. Istnienie silnej liczebnie, dobrze zorganizowanej i świadomej w swych celów grupy narodowej nie mogło pozostawiać złudzeń, co do jej asymilacji etnicznej (polonizacji), zwłaszcza, że pod wpływami kulturowymi tejże grupy narodowej pozostawał na wschodnim Górnym Śląsku niemały odłam polskiej ludności. Czy jednak była możliwa asymilacja państwowa Niemców górnośląskich, na wzór innych obszarów II Rzeczpospolitej, chociażby Śląska Cieszyńskiego? Nie można  wykluczyć, że gdyby nie błędy w polityce polskiej wobec mniejszości niemieckiej na polskim Górnym Śląsku, szczególnie po 1926 r., współegzystencja obu narodowości ułożyłaby się znacznie korzystniej niż miało to miejsce w latach 1922-1939.

Arkadiusz Faruga

Jeszcze w okresie plebiscytowym powstało na Górnym Śląsku stronnictwo Niemców ugodowo nastawionych do polskości. Wprawdzie ówczesna Oberschlesische Volkspartei Karola Ogórka i Augustyna Potempy nie przetrwała pierwszych wyborów parlamentarnych, tym niemniej aktywistyczny nurt niemczyzny górnośląskiej w ograniczonym zakresie tlił się, podtrzymywany między innymi przez środowisko rybnickie, skupione wokół “Katholische Volkszeitung”. Redaktor Artur Trunkhardt, wydawca dziennika, prowadził dość zagadkową politykę. Po dwóch latach względnej lojalności zmienił front i rozpoczął walkę podjazdową z działaczami i organizacjami polskimi. Sanacja odnosiła się do niego z rezerwą. W 1928 roku nie zatwierdziła go na honorowego członka magistratu rybnickiego. Trunkhardtowi bardziej odpowiadał katolicyzm chadecji i umiarkowane wobec Niemców stanowisko kurii biskupiej, ale i tam się z nim nie afiszowano. Zaznaczająca się od połowy 1931 roku rywalizacja o wpływy w obozie niemieckim pomiędzy narodowymi radykałami (Deutsche Partei) i katolikami (Deutsche Katholische Volkspartei), rywalizacja do której stopniowo włączała się nazistowska Jungdeutsche Partei, nakazała Trunkhardtowi powrót do polityki współpracy z czynnikami polskimi. Trwanie na pozycji antyhitlerowskiej zdawało się kreować Trunkhardta na sprzymierzeńca Polaków, ale wtedy wyszły na jaw machinacje kryminalno-finansowe redaktora “Katholische Volkszeitung”, które zdyskwalifikowały go jako partnera politycznego.

Edward Długajczyk, Sanacja śląska 1926-1939

 

...W lutym 1943 roku Himmlerowi zwrócono uwagę na pięć “przypadków szczególnych”. Pierwszym z nich była Joanna Achidzanjanz z Tomaszowa koło Lublina, która była “w pięćdziesięciu procentach niemieckiego pochodzenia i miała dobrą ocenę rasową”, ale odmówiła nauki języka niemieckiego i nie chciała zostać Niemką. Maria Lambucka, także z Tomaszowa, była stuprocentową rodowitą Niemką, ale wyszła za mąż za Polaka, który był w rosyjskim obozie dla jeńców wojennych i z którym miała dwóch synów, Ignacego i Jerzego; odmówiła Eindeutschung, mówiąc, że poślubiła Polaka i nie chce, żeby po powrocie stwierdził, iż została Niemką. Stanisław Koch z Sitna, pomimo siedemdziesięciopięcioprocentowego niemieckiego pochodzenia także “odrzucił wszelkie związki z Niemcami”. Brunhilda Muszyńska, z domu von Wattmann, na początku zaprzeczała, że jest niemieckiego pochodzenia i manifestowała nastawienie, “które można opisać jako wrogie wobec Niemiec od początku do końca”; dopiero kiedy stwierdzono, że jej ojciec jest Niemcem mieszkającym w Wiedniu, przyznała się do niemieckiego pochodzenia. Jej mąż był polskim oficerem, który poległ w polskiej kampanii, i pragnęła swoje dzieci wychować na Polaków. Ingeborg von Avenarius, z domu Wattmann (sic!), chociaż przyznawała się do niemieckiego pochodzenia, nie chciała żadnych związków z Niemcami, mówiąc, że od kiedy wyszła za mąż za Polaka, została Polką nie tylko z punktu widzenia prawa, ale także myślami i uczuciami i “absolutnie nie chciała wychowywać swych dzieci na Niemców”.

Peter Padfield, “Himmler: Reichsfüehrer SS”, Interart, Warszawa 1997, s. 322

 

[1] Pojęcie wschodniego Górnego Śląska narodziło się w latach 1921/22 na łamach publicystyki niemieckiej, jako Ostoberschlesien. Dotyczyło części tej byłej pruskiej prowincji, która przypadła Polsce i wraz ze Śląskiem Cieszyńskim tworzyła obszar autonomicznego Województwa Śląskiego.

[2] Termin “ludność polska” lub “Polacy” w odniesieniu do Górnego Śląska należy bardziej rozumieć w kontekście etnograficznym (regionalny dialekt polski, kultura ludowa) niż świadomości narodowo-państwowej, która w okresie międzywojennym dopiero się kształtowała w oparciu o instytucje publiczne (urzędy, szkolnictwo) wśród polskich Górnoślązaków.

[3] J. Chałasiński, Antagonizm polsko-niemiecki w osadzie fabrycznej “Kopalnia” na Górnym Śląsku. Studium socjologiczne, Warszawa 1935, s. 27.

[4] Deutschnationale Volkspartei (Narodowoniemiecka Partia Ludowa), Deutsche Volkspartei (Niemiecka Partia Ludowa) i Deutsche Demokratische Partei (Niemiecka Partia Demokratyczna).

[5] Wydawany w Bielsku przez Karola Mayerwega (przyp. red.).