Lewica i patriotyzm
Prawie każdy Polak, łącznie
z większością członków Biura
Politycznego,
jest wpierw Polakiem niż komunistą
(anonimowy zachodni dyplomata)
Z dziejów narodowego komunizmu w Polsce
Ruch
komunistyczny w Polsce wyrósł z tradycji Róży Luksemburg, bez porównania
bardziej pryncypialnej w kwestii internacjonalizmu niż Lenin. A jednak Norbert
Michta, historyk o narodowokomunistycznej orientacji, doszukuje się narodowych
tendencji już w SDKPiL! W latach 1899-1901, poczynając od II zjazdu, SDKPiL
pod wpływem Trusiewicza-Zalewskiego rewiduje swe stanowisko w kwestii
narodowej. Później jednak dochodzi do „zamachu stanu” i ster przejął
Komitet Zagraniczny (Róża Luksemburg, Adolf Warski, Leon Jogiches-Tyszka; jak
pisze Michta: Także i pod względem pochodzenia narodowościowego skład osobowy w ZG
był jednostronny). Stanisław Trusiewicz wraz z W. Matuszewskim, W.
Olszewskim i W. Sedeckim tworzy w 1909 r. w Krakowie pismo „Solidarność
Robotnicza”. W Socjaldemokracji żywe pozostają jednak sentymenty narodowe,
reprezentowane przez Juliana Marchlewskiego. Pisał on np.: Interes
narodu polskiego to interes ludu robotniczego, który stanowi olbrzymią większość
narodu. (...) Ten lud roboczy ojczyznę swą kocha, o swe interesy narodowe dba,
on staje w obronie ojczystego języka, żąda praw samorządu dla Polski, żąda
i zdobędzie samorząd.
Komunistyczna
Partia Robotnicza Polski powstała w 1918 r. z połączenia SDKPiL i PPS-Lewicy,
obok niej do komunizmu przyznawały się jednak także grupy secesjonistów z
innych partii robotniczych. Jedną z większych była tzw. PPS-Opozycja, która
uważała się za część Kominternu, ale krytykowała KPRP: (...) komuniści (...) w dalszym ciągu na ruch robotniczy w Polsce
patrzą przeważnie jako na czynnik, który całą swą siłą zwrócony być
powinien dla pomocy rewolucji rosyjskiej. Opozycja liczyła, że komuniści
zrewidują swój negatywny stosunek do własnego państwa narodowego: Hasła Polskiej Socjalistycznej Republiki Rad, jako dążenia walczącego
o dyktaturę proletariatu polskiego, komuniści nie propagują. Hasło to wnosi
do ruchu robotniczego Opozycja i na tym polega jej w rewolucyjnym ruchu
socjalistycznym w Polsce wartość. KPRP odpowiadała, że PPS-O (...) nie zdołała zerwać jeszcze ostatecznie ze światopoglądem
nacjonalistycznym (...).
Ale
walka o programową i polityczną samodzielność polskiej kompartii prowadzona
była też przez inne środowisko. Wielu polskich komunistów wzdragało się
przed przyjmowaniem bolszewickich recept uważając Polskę za kraj lepiej
przygotowany do rewolucji socjalistycznej niż chłopska Rosja. Polityka agrarna
bolszewików a zwłaszcza NEP uważane były za rosyjską specyfikę (to
odczucie swoistej „wyższości” znalazło odbicie nawet w nazwie partii,
podkreślającej jej robotniczy charakter). Z tych powodów przywódca
ultralewicy Domski w „Rote Fahne” protestował przeciw przekroczeniu
etnograficznych granic Polski przez Armię Czerwoną, a Ślusarski na III
Konferencji KPRP występował przeciw rozniecaniu nacjonalizmu mniejszości
narodowych. Uchwała IV konferencji KPP jeszcze w grudniu 1925 r. głosiła: Tow. Domski po III Zjeździe nie zerwał faktycznie ze stanowiskiem
ultralewicy, wyrażającem się w oporze przeciwko „rosyjskiemu komunizmowi” w imię „komunizmu zachodniego”...
Stabilizacja
II Rzeczpospolitej zmusiła polskich komunistów (na czele których stanęli
Wera Koszutska-Kostrzewa, Adolf Warski i Henryk Walecki) do przemyślenia
kwestii narodowej. We wrześniu 1923 r. odbył się II Zjazd KPRP, którego
manifest głosił: (...) dzisiejsi władcy
Polski jedyne wyjście znajdują w wezwaniu na pomoc kapitału zagranicznego.
Gotowi są sprzedać mu pół Polski, oddać w zastaw cła, monopole, koleje,
lasy, zaprzedać w niewolę siebie i ludność całą. Za sowite wynagrodzenie
gotowi są być włodarzami wyciskającymi pot z polskiego ludu pracującego nie
tylko dla siebie, ale i dla zysków międzynarodowych giełdziarzy i bankierów.
Austria, zamieniona w niewolniczą kolonię bandytów międzynarodowych, jest
dla obecnych władców Polski upragnionym wzorem. (...) I oto Polska, jeden z
najbogatszych krajów Europy, zamieniona została w międzynarodowego żebraka,
zaprzedającego siebie w zamian za ochłap rzekomej pomocy. Polska, rządzona
przez Chjeno-Witosa, idzie pod jarzmo ekonomicznej dyktatury, pod bat kontroli
bankierów międzynarodowych. Ale nie tylko ekonomiczna niewola grozi Polsce w
chwili dzisiejszej. Tylko ślepi mogą nie widzieć, że rozgrywa się dzisiaj
gra jeszcze większa, że stoimy wobec wypadków, które zdecydują ostatecznie
o losach niepodległego bytu państwowego Polski... A w innym miejscu: Rządy
burżuazji w Polsce stanowią śmiertelne niebezpieczeństwo dla jej niepodległości.
Trwałą niepodległość państwową może dać narodowi polskiemu tylko zwycięstwo
rewolucji. (...) W tej historycznej chwili rewolucyjny proletariat Polski wystąpić
musi na arenę wypadków dziejowych nie tylko jako czynnik reprezentujący
interesy swojej klasy, ale jako wódz i rzecznik interesów całego narodu.
Dokonany
wówczas zwrot został skorygowany pod naciskiem Kominternu na następnym zjeździe
w lutym 1925 r. (do czego przyczynił się fakt, że kierownictwo partii poparło
Trockiego), ale do linii II Zjazdu KPP wraca na swej IV konferencji w grudniu
tego samego roku (niektórzy komuniści domagają się np. wówczas, by w razie
agresji niemieckiej bronić Polski jak komunardzi Paryża w 1871 r.). Nowe podejście
do taktyki jednolitego frontu i uwzględnianie polskich realiów pozwala
kompartii na wyjście z sekciarskiego getta. Alfred Reguła, policyjny
prowokator dobrze znający KPP pisał: ten
sui generis „polski komunizm” (...) był raczej wyrazem antyparlamentaryzmu,
pewnych idei liberalnych, chłopomaństwa, niemniej wielki procent jego wyznawców
nie zatracało poczucia polskiej państwowości. Pod wpływem komunistów
formują się legalne partie radykalnej lewicy, takie jak np. powstała z rozłamu
w PSL „Wyzwolenie” Niezależna Partia Chłopska, której przywódca
Sylwester Wojewódzki miał powiedzieć w 1925 r.: Wy
jesteście komunistami międzynarodowymi, my –
polskimi, jesteśmy sprzymierzeńcami i braćmi, ale ideje nasze nie
pokrywają się zupełnie. O ile NPCh przekonywała do komunizmu chłopów,
o tyle wśród polskich robotników działała fronda z PPS –
tzw. PPS-Lewica kierowana przez Tadeusza Dymowskiego i Andrzeja Czumę.
Partia ta akceptowała program PPS do czasu odzyskania niepodległości, ale potępiała
reformizm i proklamowała walkę pozaparlamentarną o „niepodległą Polskę
socjalistyczną”.
Proces
ukorzeniania się komunizmu w Polsce został przerwany jednak po przewrocie
majowym. Tzw. „większość” pod wodzą „3 W” (Wera Kostrzewa, Warski,
Walecki) poparła wówczas Piłsudskiego, którego traktowano jako „polskiego
Kiereńskiego”. Warski w kwietniu 1926 r. uznaje piłsudczyznę za
przedstawiciela drobnomieszczaństwa demokratycznego i radykalnego, sekretarz Okręgowego
Komitetu KPP w Lublinie Kazimierz Lepa proponuje nawet hasło Niech
żyje rząd robotniczo-chłopski z Piłsudskim na czele! KPP wydaje propiłsudczykowską
odezwę (miejsce rewolucyjnego robotnika w
tej walce jest w szeregach przeciwników rządu faszystów), 200
komunistycznych ochotników chce walczyć po stronie puczystów, partia popiera
kandydaturę Piłsduskiego na prezydenta w wyborach...
Za
błąd majowy przyszło „większości” drogo zapłacić –
ultralewicowa opozycja, formująca się od 1924 r. wokół Juliana Leszczyńskiego-Leńskiego,
dokonuje faktycznego rozłamu. Ta tzw. „mniejszość” pod protektoratem
Stalina przejmuje ster KPP na IV Zjeździe w 1927 r. i narzuca partii swą
sekciarską linię, zgodnie z którą np. partie socjalistyczne miały mieć
charakter socjalfaszystowski.
Kompartia pod kierownictwem Leńskiego daleko odeszła też od linii „3 W” w
kwestii narodowej, przyznając na swym VI Zjeździe (1932 r.) „prawo do
samostanowienia” nie tylko Zachodniej Białorusi i Zachodniej Ukrainie (to
komuniści głosili od początku), ale nawet... Górnemu Śląskowi i Pomorzu
Gdańskiemu. Przypomnijmy, że wcześniej Marchlewski wołał na II Zjeździe: Czyż
chcecie z Zagłębia Borysławsko-Drohobyckiego zrobić Ukrainę, gdy tam
robotnicy, to przeważnie Polacy!; że Budzyński na IV Konferencji
proponuje dla Białorusi Zachodniej autonomię zamiast samostanowienia; że Żarski
twierdził: wysuwanie na polskim Śląsku
hasła samookreślenia byłoby nonsensem. Mogłoby to mieć tylko to znaczenie,
że występujemy w obronie interesów burżuazji niemieckiej (nawet Domski mówił:
Niemiecki ruch separatystyczny jest przede
wszystkim ruchem klas posiadających, które tęsknią za danymi dobrymi czasami
wyzysku i ucisku chłopa i robotnika polskiego).
Ale
– o
dziwo! – to
właśnie z „mniejszością” związany był czołowy teoretyk polskiego
nacjonalbolszewizmu Julian Brun-Bronowicz. Jego nawiązująca do Brzozowskiego
praca „Stefana Żeromskiego tragedia pomyłek” głosiła obrazoburczą tezę,
że Historyczną racją bytu systemu sowieckiego jest narodowy charakter
rewolucji bolszewickiej i że jest ona wyrazem buntu Wschodu przeciw
Zachodowi. Brun stwierdza w swej pracy, że proletariat jako najbardziej
narodowa klasa, rewolucja wywłaszczyła
nie tyle rodzimą burżuazję, ile obcą, a państwo radzieckie jest polityczną nadbudową sowieckiego kapitalizmu państwowego. W
ciekawy sposób scharakteryzował też samą partię bolszewicką: Najbliżej istoty rzeczy będziemy, gdy powiemy, iż jest to zakon świecki
o surowej regule i żelaznej dyscyplinie.
Impuls
do zmiany sekciarskiej polityki przyszedł dopiero z zewnątrz. Zwycięstwo
Hitlera w 1933 r. dobitnie dowiodło błędności teorii „socjalfaszyzmu”.
VII Kongres Kominternu (1935 r.) wysunął hasło Antyfaszystowskiego Frontu
Ludowego i podniósł znaczenie kwestii narodowej, rehabilitując zarzucone w
Europie hasła patriotyczne. VI Plenum KC KPP w lutym 1936 r. oznajmiło: my,
komuniści stoimy na stanowisku niepodległego państwa polskiego. W
listopadzie 1936 r. KC KPP wydaje odezwę z okazji rocznicy odzyskania niepodległości,
kończąc ją hasłem Niech żyje
niepodległa Polska robotniczo-chłopska!. W czerwcu 1937 r. w odezwie „Śląsk
jest zagrożony” ubolewa m.in., że ...zakazuje
się nabożeństw w języku polskim.
W
tych warunkach hasła komunistyczne znowu uzyskują szerszy niż zazwyczaj oddźwięk.
Lewicowa socjalistka Wanda Wasilewska w ramach antyfaszystowskiej akcji
propagandowej „Burza nad Europą” nawołując do porozumienia
polsko-radzieckiego wydaje kilka broszurek poświęconych naporowi germańskiemu
na ziemie polskie od zarania naszej państwowości. Związek Młodzieży Pracującej
„Jedność” (związany z Narodową Partią Robotniczą) w latach 1934-36 gwałtownie
się radykalizuje –
jego IV Kongres stwierdza konieczność obalenia kapitalizmu we współpracy
z komunistami. Kilka lat wcześniej prokomunistyczna grupa Kuchciaka i
Rzetelskiego działała w łódzkim NPR; po wyjściu z więzienia Kuchciak związał
się jednak z... Partią Narodowych Socjalistów. Prokomunistyczne stanowisko
zajął też ex-piłsudczyk i panslawista gen. Lucjan Żeligowski, domagający
się sojuszu z ZSRR (w którym widzi ostatni bastion Słowiańszczyzny przeciw nawale germańskiej) i
Czechosłowacją. I ostatni przykład, zaczerpnięty ze wspomnień W. Wasiutyńskiego:
(...) kiedy powstał ONR i Piasecki
podpisywał (...) setki legitymacji, powiedział mu: „Co za głupia nazwa –
Narodowo-Radykalny. –
A jaką byś chciał? –
Narodowo-Komunistyczny”.
Podsumujmy
słowami PRL-owskiego historyka Władysława Góry, który w 1978 r. napisał w
„Wojskowym Przeglądzie Historycznym”: Okres
międzywojenny stanowił dalszy etap na drodze kształtowania się proletariatu
jako „klasy narodowej”.
Góra
pisze dalej: Dalsze dojrzewanie
rewolucyjnej awangardy klasy robotniczej do roli kierowniczej siły narodu następuje
w latach II wojny światowej. Rewolucyjny nurt robotniczy dokonuje dalszej
rewizji stanowiska swoich poprzedników w kwestii narodowej, zespala w swoim
programie cele polityczno-społeczne klasy robotniczej z ogólnonarodowymi dążeniami
wyzwoleńczymi.
Rzeczywiście,
utworzona w 1942 r. Polska Partia Robotnicza ucieleśnia wręcz narodowy
komunizm w formie czystej. Rozwiązanie KPP decyzją III Międzynarodówki
odebrało polskiemu ruchowi komunistycznemu legitymizację, zmuszając go do
przedstawiania PPR jako siły nowej; warunki okupacyjne i kominternowska taktyka
„frontu narodowego” w naturalny sposób nadawała ich partii narodowe
oblicze. Rozprawa Stalina z polskimi komunistami pozbawiła ich też
dotychczasowego kierownictwa, zaś okupant niemiecki zamykając ludność żydowską
w gettach odciął od ruchu znaczną część jego kadry. W ten sposób na czoło
PPR wysunęli się ludzie nowi: działacze średniego szczebla o rdzennie
polskim na ogół pochodzeniu, mniej zindoktrynowani marksizmem a bardziej
wyczuleni na narodowe sentymenty. Kadry partyjne ulegały z kolei naciskowi ze
strony nowych sympatyków partii (zwłaszcza spośród wiejskiej młodzieży),
których przyciągały do PPR przede wszystkim hasła czynnej walki z okupantem.
W
historii PPR można wyróżnić dwa okresy. Pierwszy trwa do wiosny 1943 r. i
charakteryzuje się ścisłym realizowaniem linii Kominternu: hasło szerokiego
frontu narodowego wespół z obozem londyńskim sprawia, że wysuwane są tylko
postulaty ogólnodemokratyczne, a nie socjalistyczne. Po załamaniu się rozmów
z Delegaturą Rządu w kwietniu 1943 r. PPR zbliża się do praktyki jugosłowiańskiej:
zaczyna głosić front narodowy „od dołu” tzn. pod przewodem komunistów (Góra:
zjednoczenie lewicowych i postępowych sił nie na gruncie porozumienia
z obozem prolondyńskim, lecz w politycznej walce z nim) tudzież postulaty
socjalistyczne (złagodzone co prawda w deklaracji „O co walczymy?”).
Analizowanie
ideologii PPR tylko przez pryzmat partyjnej publicystyki ukazuje nam nie partię
marksistowsko-leninowską, ale prorosyjskie ugrupowanie nacjonalistyczne o
radykalnym programie społecznym. W październiku 1942 r. komunistyczna prasa
pisała, że Misją PPR jest realizacja
celów ogólnonarodowych. Celem zasadniczym było odzyskanie niepodległości
poprzez zbrojną walkę z okupantem. W piśmie działającej we Francji
komunistycznej organizacji młodzieżowej „Grunwald” czytamy np.: My,
młodzież polska we Francji z całego serca pragniemy być w szeregach tych, co
najboleśniej i najcelniej będą bić i dobijać hitlerowską gadzinę. (...)
Niesiemy niemieckiemu wrogowi odwet za męki naszej Ojczyzny, (...). Każdy nasz
czyn przeciw Niemcom we Francji będzie czynem żołnierskim dla Polski. Nie
pytamy młodych o ich poglądy. Pytamy tylko: Tyś Polak? Jeśli tak, to szeregi
nasze stają dla Ciebie otwarte... W imię narodowej wolności współpracować
mają Polacy wszystkich klas i warstw (rezolucja KC PPR z września 1944 r.
przewidywała solidarną współpracę
wszystkich podstawowych warstw narodu, wszystkich demokratycznych stronnictw).
Hasło „powrotu nad Odrę i Bałtyk” przebijało maksymalizmem większość
ugrupowań prawicy narodowej. Sojusz z ZSRR uzasadniano ideą solidarności słowiańskiej.
Wanda Wasilewska już w „Apelu do narodu polskiego” na I Kongresie Wszechsłowiańskim
w sierpniu 1941 r. nawoływała: W tej
walce muszą stanąć jak jeden wszystkie słowiańskie narody. Nas hitleryzm
nienawidzi najbardziej, nas głosi niegodnymi miana człowieka. (...) Polacy, w
wielkiej rodzinie słowiańskich narodów my pierwsi padliśmy ofiarą najazdu.
(...) Ramię w ramię z Czerwoną Armią pójdzie Polska Armia do walki z
wrogiem naszego kraju, wrogiem Słowiańszczyzny, wrogiem ludzkości... Próbowano
nawet dokonać swoistej syntezy panslawizmu z marksizmem –
przykładem może być artykuł „Z kim droga?” w „Trybunie
Robotniczej” nr 16, gdzie wyjaśniano „Drang nach Osten” przypisując
ludom słowiańskim hołdowanie zasadom gminowładztwa i komunizmu pierwotnego,
zaś Germanom –
tworzenie scentralizowanych państw feudalno-niewolniczych.
W
tych warunkach przestają wydawać się surrealistycznymi wysuwane czasem wobec
wojskówki PPR zarzuty... antysemityzmu. Przypomnijmy, że Joseph Tennenbaum
(„Underground. The Story of People”, New York 1952) sugeruje, że Gwardia
Ludowa odpowiedzialna była za likwidację żydowskiej grupy partyzanckiej w
lasach wyszkowskich; według polskich antykomunistycznych historyków
zgrupowanie GL Stefana Kilanowicza (Grzegorza Korczyńskiego) na przełomie
1942/43 dokonało masakry 100 Żydów we wsi Ludmiłówka a oddział AL Bolesława
Kaźmieraka (Kowalskiego) w maju 1944 r. wymordował część żydowskiej grupy
AL Aleksandra Skotnickiego „Zemsty”.
Narodowa
wolta komunistów znalazła pewien oddźwięk wśród niekomunistów. Pierwszym
był płk Zygmunt Berling, który przystał na służbę ZSRR niedługo po klęsce
wrześniowej. Stanąwszy na czele Dywizji Kościuszkowskiej zdobył instrument
realizowania własnego programu politycznego, alternatywnego wobec koncepcji
formułowanych przez Centralne Biuro Komunistów Polskich. Program berlingowców
zawarł w dokumencie znanym jako „tezy nr 1” („O co walczymy”) mjr Jakub
Prywin. Tezy przewidywały sojusz z ZSRR, rekompensatę na zachodzie (Śląsk i
Pomorze) za kresy wschodnie i tzw. „zorganizowaną demokrację”, tj.
kierowanie państwem przez jeden obóz polityczny –
front narodowy z silnym rządem (nietrudno posłyszeć tu echo koncepcji
legionowych). Odsunięty przez radzieckich protektorów latem 1944 r. Berling
napisał do Stalina list prosząc o ratowanie Polski z rąk „trockistów”
(który to termin był eufemizmem na określenie Żydów).
Przywódca
nielicznych polskich słowianofilów gen. Lucjan Żeligowski jako członek
emigracyjnej Rady Narodowej popiera projekt federacji polsko-czechosłowackiej i
układ z ZSRR. W 1942 r. wydaje broszurę o jedności słowiańskiej, w której
proponuje realizm w sprawie granic wschodnich i przyjaźń z ZSRR. Po zerwaniu
stosunków polsko-radzieckich krytykuje antysowiecki kurs polityki zagranicznej
i domaga się dialogu z ZPP. W maju 1944 r. wydaje odezwę głoszącą: Pamiętajcie, że Armia Czerwona wraz z armiami państw sprzymierzonych
nie tylko walczy o wolność świata, lecz również jest armią Słowian, tzn.
armią naszych braci. Podajcie im dłonie przyjaźni i wiecznej zgody. Ten
braterski uścisk dłoni będzie wielką groźbą dla Niemców i nadzieją na długi,
a może i wieczny pokój na ziemi. KRN rozważa możliwość powierzenia mu
naczelnego dowództwa i zaprasza go do odwiedzenia armii (co jednak uniemożliwia
stan zdrowia).
Im
bliżej ziem polskich znajdowała się Armia Czerwona, tym więcej takich
przypadków było. W KRN znalazło się miejsce dla grupki o nazwie Komitet
Inicjatywy Narodowej, której przedstawiciel domagał się dla Polski... kolonii
w Afryce. Do AL przechodziły nie tylko jednostki BCh, ale nawet AK (np. na Śląsku
grupa operacyjna AK por. Wiktora Szostka w sile 600 ludzi). W skład utworzonego
w walczącej Warszawie we wrześniu 1944 r. Powstańczego Porozumienia
Demokratycznego weszła –
obok KRN i ultralewicowego Centralnego Komitetu Ludowego –
tzw. Rada Obrony Narodu ze swoim Korpusem Bezpieczeństwa (gen. Julian
Skokowski).
...W
przemówieniu na otwarcie I Zjazdu PPR w 1945 r. Gomułka mówił: Polska Partia Robotnicza wyrosła z narodu polskiego. Z przeszłości
wyzwoleńczo-niepodległościowych i społeczno-wyzwoleńczych ruchów narodu
polskiego wzięliśmy najlepsze tradycje. (...) Polska Partia Robotnicza jest
nową partią. (...) PPR wraz z całym narodem będzie wiernie stała na straży
niepodległości i suwerenności Polski... Przejęcie władzy przez komunistów
było sprawdzianem weryfikującym szczerość patriotycznych intencji PPR.
Uwiarygodnieniu się komunistów przeszkadzało jednak uzależnienie od ZSRR,
czego najbardziej jaskrawym przejawem było zrzeczenie się Kresów Wschodnich.
Nowy rząd traktował to jako konieczną koncesję na rzecz Wielkiego Brata,
walcząc zarazem o zrekompensowanie tych strat (Edward Osóbka-Morawski
twierdzi, że PKWN domagał się dla Polski Lwowa, Królewca, Łużyc i Rugii).
Dążność do obrony interesów narodowych omal nie doprowadziła do wybuchu
konfliktu zbrojnego z Czechosłowacją: Polacy domagają się oddania Zaolzia, w
czerwcu 1945 r. marsz. Rola-Żymierski wystosowuje ultimatum i koncentruje
wojsko na granicy.
Podkreślmy
przy tym, że realizowane przez komunistów reformy społeczne nie odbiegały w
zasadzie od postulatów zgłaszanych choćby przez Radę Jedności Narodowej.
Nacjonalizacja w Polsce objęła głównie własność niemiecką i bezpańską
(właściciele wymordowani lub zbiegli) i przeprowadzana była spontanicznie
przez załogi; co charakterystyczne, ustawa z 3 stycznia 1946 r. wyłącza spod
nacjonalizacji mienie obywateli niemieckich narodowości polskiej.
Jest
wiele przykładów na to, że ekipa Gomułki usiłowała realizować politykę
niezależną od Kremla. Zdaniem Marii Turlejskiej Gomułka i Spychalski
sprzeciwiają się prowokowaniu przez NKWD wojny domowej w Polsce (a już po
aresztowaniu oskarżeni zostali o próby porozumienia latem 1945 z Delegatem Sił
Zbrojnych płk. Janem Rzepeckim). Wincenty Heinrich („Opozycja w wojsku
1944-88”) pisze, że Spychalski (...) z
całą determinacją podjął walkę o polskość sił zbrojnych (...) To, co później
nazwano „spychalszczyzną” nie było niczym innym jak przejawem opozycji ze
strony oficerów polskich (wśród nich wielu członów partii) wobec narzucenia
Polsce sowieckiej dominacji w wojsku... W styczniu 1948 r. Gomułka nie chce
uznać komunistycznego rządu greckiego by nie psuć stosunków z Zachodem. Na
posiedzeniu Biura Politycznego 6 marca 1948 r. protestuje przeciw aresztowaniu
Polaków przez władze radzieckie i dopłacaniu do radzieckich robotników.
Andrzej Werblan wymienia jako przyczyny konfliktu ze Stalinem: sprzeciw wobec
powołaniu Kominformu, „polską drogę do socjalizmu” (bez dyktatury
proletariatu), krytyczny stosunek do tradycji KPP i Kominternu, uznanie słuszności
PPS w sprawie niepodległości, próbę mediacji w sporze Stalin-Tito i obronę
suwerenności PPR przed WKP(b) w polityce wewnętrznej.
Zwróćmy
tu znowu uwagę na kwestię żydowską. Gomułka pisał do Stalina (list z 14
grudnia 1948 r.): Obsada personalna górnych
ogniw aparatu państwowego i partyjnego rozpatrywana pod kątem narodowościowym
stwarza według mego zdania poważną zaporę utrudniającą rozszerzenie naszej
bazy (...). Na podstawie szeregu spostrzeżeń mogę stwierdzić z całą
odpowiedzialnością, że część towarzyszy żydowskich nie czuje się związana
z narodem polskim, a więc i z polską klasą robotniczą żadnymi nićmi, względnie
zajmuje stanowisko, które można by określić mianem nihilizmu narodowego.
Wśród gomułkowców nie było żadnego komunisty żydowskiego pochodzenia, żywe
były natomiast antyżydowskie uprzedzenia. Lech Maria Wojciechowski, jeden z
przesłuchiwanych przez Moczara działaczy podziemia wspomina: Moczar...
starał się udowodnić, że Związek Radziecki stanowi największą potęgę
militarną na świecie i wkrótce pokona zgniły Zachód i rządzące nim międzynarodowe
żydostwo (podkr. moje –
J.T.).
Resentymenty
te wiązać należy nie tyle z wpływami ideologii endeckiej, co z rywalizacją
między frakcją „krajowców” a komunistami przybyłymi ze Związku
Radzieckiego, w dużej mierze mającymi żydowskie pochodzenie. W okresie wojny
działające w ZSRR Centralne Biuro Komunistów Polskich posłusznie realizowało
taktykę „frontu narodowego”, krytykując nawet PPR-owców za lewactwo.
Jednak to, co dla komunistów w okupowanym kraju stało się fundamentem
strategii, dla CBKP było tylko elementem taktyki. Gdy w 1947 r. Stalin zarzucił
tezę o różnorodności narodowych dróg do socjalizmu, grupa Bieruta, Bermana
i Minca jawnie wystąpiła przeciw Gomułce. Starcie zakończyło się klęską
Gomułki, który został w 1948 r. odsunięty od władzy. Maria Dąbrowska w
swym dzienniku pod datą 27 grudnia 1948 r. zapisała: Największą
sensacją kongresu (zjednoczeniowego – J.T.) było
przemówienie Gomułki. Podobno zarzucił prowodyrom jednoczących się partii
kosmopolityzm i nihilizm narodowy. (...) Podobno sala przyjęła przemówienie
Gomułki huraganami oklasków, aż musiano ją mitygować i aż zamilkła pod
skamieniałym wyglądem zmartwiałych dygnitarzy przy stole prezydialnym. (...)
Warszawa od razu ochrzciła Gomułkę Rejtanem...
Opór
stawiony Stalinowi awansował Gomułkę do rangi bohatera narodowego. W budowie
legendy narodowego komunizmu dużą rolę odegrało... Radio Wolna Europa,
popularyzując relacje Światły, który mówił np., że Są
w partii różnice ideologiczne, że jedni, wierni i zaprzedani agenci Moskwy,
przyjmują bez trudności zmiany w taktyce, (...). I są drudzy, którzy wierzą
kłamstwom i przyjmują przemijającą taktykę za linię partyjną.
Rozpowszechniony w społeczeństwie pogląd wyrażał anonim do „Trybuny
Ludu”, w którym czytamy m. in.: Naród
nie chce bolszewizmu, nie chce sowietyzacji i kołchizacji kraju. Chcemy iść własną,
polską drogą, tak jak idzie Jugosławia i Jej Wódz Tito. Tow. Wiesław musi
być zrehabilitowany i przywrócony do należnej mu czci i szacunku. (...) Precz
z bolszewizmem i Moskwą! Niech żyje Polska niepodległa i naprawdę ludowa, a
nie bolszewicka. Niech żyje Jugosławia i Jej Wódz Tito, zwycięzca w sporze
ideologicznym! Niech żyje tow. Wiesław Gomułka!
To
właśnie legenda Gomułki nadała narodowo-komunistyczne oblicze zrywowi w Październiku
1956 roku. Podczas wieców i demonstracji w Warszawie, Olsztynie, Gdańsku hasła
progomułkowskie (Z tow. Gomułką polską
drogą do socjalizmu) mieszają się z antyradzieckimi (żądanie zwrotu
Lwowa, Wilna i Królewca), tłum śpiewa na przemian „Międzynarodówkę” i
„Rotę” (np. w Węgorzewie). Ustrój komunistyczny zwalczany był wówczas
nie tyle dlatego, że przynosił wyzysk gospodarczy i ucisk polityczny, ale
przede wszystkim jako system obcy narodowi i narzucony z zewnątrz. Paweł
Machcewicz w swej książce „Polski rok 1956” pisze: (...)
odwoływano się –
jako do politycznej alternatywy –
do grupy tych polskich komunistów, których uważano za wolnych od
odpowiedzialności za stalinowskie błędy i zbrodnie. A w innym miejscu:
(...) jeżeli już odwoływano się do konkretnych wzorców, to najczęściej mówiono
o Jugosławii. (...) Liczyło się przede wszystkim to, że Polska będzie
wreszcie krajem niepodległym (...). Niejako kwintesencją tej postawy jest
zdanie: (...) „ustrój socjalistyczny, względnie nawet komunistyczny, jest do
przyjęcia, byle był polski i niezależny od Związku Radzieckiego”.
Wysoką
temperaturę uczuć narodowych próbowali wykorzystać też przeciwnicy Gomułki
z grupy „natolińskiej” (Hilary Chełchowski, Wiktor Kłosiewicz, Stanisław
Łapot, Kazimierz Mijal, Bolesław Rumiński, Zenon Nowak, Kazimierz Witaszewski,
a także Franiszek Mazur i Franciszek Jóźwiak). Stosunki z ZSRR pozostawały
dla nich nienaruszalnym tabu, dlatego nacjonalistyczne sentymenty Polaków usiłowali
skierować przeciw Żydom (nastroje antysemickie silne były w aparacie
partyjnym). To właśnie „natolińczyk” Zenon Nowak na VII Plenum KC PZPR
wystąpił z zarzutem, że we władzach centralnych zbyt wiele jest osób
pochodzenia żydowskiego, co zostało uznane za postulat „narodowościowej
regulacji kadr”.
Sojusznikiem
„natolińczyków” w tej rozgrywce staje się były wódz Falangi Bolesław
Piasecki. Piasecki 16 października 1956 r. opublikował on w „Słowie
Powszechnym” artykuł pt. „Instynkt państwowy”, który powszechnie został
odebrany jako groźba zdławienia siłą procesu demokratyzacji. W fali ataków
na przywódcę PAX-u, jaka przetoczyła się przez kraj, jednym z czołowych wątków
było eksponowanie jego „faszystowskich” korzeni. Piasecki opowiada się
jednak za „polską drogą do socjalizmu” Gomułki i wychodzi z opresji cało.
Pod
rządami Gomułki narodowy komunizm stał się ideologią panującą w PRL.
Ideologia państwowa rozwijała się niejako dwutorowo: z jednej strony znajdowała
legitymizację ustroju w teorii marksistowskiej i ideałach sprawiedliwości społecznej,
z drugiej jednak komunizm miał być wyrazicielem geopolitycznie zdeterminowanej
polskiej racji stanu. Zgodnie z nią Polska mogła istnieć tylko w granicach
PRL (Gomułka: Powrót na historyczne
ziemie piastowskie jest największym zwycięstwem w dziejach Polski) i w
sojuszu z ZSRR. Zagrożenie dla kraju widziano –
zgodnie z endeckimi standardami –
w Niemczech i „międzynarodowym syjonizmie”. „Piastowską”
ideologię gomułkowców odróżniał jednak wyraźnie od tradycyjnego
nacjonalizmu polskiego silny antyklerykalizm (zwłaszcza po liście biskupów
polskich do biskupów niemieckich w 1965 r.) i egalitarne nastawienie.
Co
ciekawe, do kryptonacjonalistycznych haseł odwoływali się również
przeciwnicy Gomułki z dawnej frakcji „natolińskiej”, tworzący wówczas
prochińską Komunistyczną Partię Polski. Kolportowana w Hucie Warszawa w 1964
r. odezwa KPP mówiła o spisku żydowskiej,
syjonistycznej burżuazji, której sprzedawczyk Gomułka (...) po kawałku
oddaje nasz kraj... Organ KPP „Czerwony Sztandar” pisał w 1968 r.: Gomułka
i Zambrowski to przywódcy jednej bandy nacjonalistów polskich i żydowskich.
(...) Gomułka doszedł do władzy dzięki zawarciu politycznego sojuszu z
Zambrowskim. Na Saskiej Kępie polscy i żydowscy nacjonaliści uścisnęli
sobie ręce jak bracia i postanowili razem kroczyć do kapitalizmu...
W
latach 60. w PZPR ukształtowała się silna frakcja tzw. „partyzantów”, której
przywódcą był gen. Mieczysław Moczar. Pod względem ideowo-programowym
moczarowców można zaklasyfikować jako skrajną formę „narodowego
komunizmu” Gomułki. Jacek Kuroń tak charakteryzował ideologię tej
formacji: Była ona –
po pierwsze –
narodowo-polska, wojskowa, kombatancka i oficjalnie zwrócona przeciw tak
zwanemu nihilizmowi narodowemu (...). Była to –
po drugie –
ideologia nieco po plebejsku egalitarna, atakująca różne przywileje
– majątku,
stanowiska, urodzenia. W tej właśnie płaszczyźnie umieściłbym głoszony
przez jej heroldów kult pracy fizycznej, dyscypliny i porządku oraz pewien
obyczajowy purytanizm.
Przygotowując
się do walki o władzę ze swymi konkurentami z dawnej grupy „puławian”
Moczar szukał sojuszników w środowiskach narodowych –
w ugrupowaniach katolików świeckich, ale też wśród opozycjonistów,
a nawet emigrantów. Czasem znajdowało to oddźwięk (zwłaszcza w środowiskach
kombatanckich). Sojusznikiem „partyzantów” był PAX (przez Piaseckiego
traktowany jako zalążek „formacji patriotyczno-socjalistycznej”), w którym
wciąż żywy pozostawał antysemityzm i kompleks masoński. To właśnie prasa
PAX-owska znalazła się w awangardzie marcowej kampanii
„antysyjonistycznej”. W swym wystąpieniu sejmowym 11 kwietnia 1968 r.
Piasecki powiedział: (...) obecność
syjonistów w aparacie jakiejkolwiek władzy w naszym kraju jest (...)
niezmiernie szkodliwa dla interesów państwa i narodu. Ale też w innych
grupach katolickich istniały skłonności do porozumienia z Moczarem –
w ruchu „znakowskim” takie stanowisko reprezentował np. Janusz Zabłocki,
który w kwietniu 1967 r. zorganizował swoją grupę w Ośrodek Dokumentacji i
Studiów Społecznych. Ze wspomnień zarówno Micewskiego jak i Kisielewskiego
wynika, że do Marca 1968 r. traktowali Moczara jako pozytywną alternatywę
Gomułki. W gronie tym znalazł się też Bernard Tejkowski (dotąd związany z
„lewicą październikową”), który –
jak wspomina Kuroń –
jesienią 1967 r. zaczął głosić, że Żydzi
stanowią potężną mafię, która działa z premedytacją na zgubę Polski i
że jedynym ratunkiem dla nas jest generał Moczar. Warto też wspomnieć,
że przeciwnicy polityczni także Leszkowi Moczulskiemu zarzucają niewłaściwe
zachowanie w 1968 r., a ściślej pisywanie w moczarowskiej
„Stolicy”.
Swą
kulminację polski nacjonalkomunizm znalazł w Marcu 1968 r., kiedy to –
w opinii Jerzego Jedlickiego – już prawie nie można było w niektórych przypadkach rozróżnić: kto
jest nacjonalistą ONR-owskiego typu, który ze względów koniunkturalnych
podaje się za komunistę, kto zaś jest komunistą, który ze względów
koniunkturalnych gra szczerego narodowca i antysemitę. Pierwszy sygnał
kampanii „antysyjonistycznej” dał sam Gomułka, który na VI Kongresie Związków
Zawodowych w czerwcu 1967 r. powiedział o Polakach żydowskiego pochodzenia: Nie
potrzebujemy piątej kolumny w naszym kraju. Ale to moczarowska opozycja
wykorzystała hasła antyżydowskie do rozprawy z protestującymi studentami i
konkurencyjnymi „puławianami”. Maria Borowska wspominała w „Gazecie
Wyborczej” klimat tych dni: W marcu 1968 r. na stoliku w innej już instytucji znalazłam broszurkę
wyliczającą, kto jest u nas Żydem (...) i jakie krzywdy Żydzi wyrządzili
Polakom. Poszłam do sekretarza partii (...). Zapytałam, kto to napisał i czy
są tu faszyści. Uspokajał mnie, że to piszą członkowie partii, swoi, a nie
faszyści. Zamiarem Moczara było prawdopodobnie odsunięcie samego „Wiesława”.
Gomułka dystansuje się więc od jaskrawego antysemityzmu. Wprawdzie zauważa,
że Na 11 ludzi, którzy przygotowywali
awantury na 8 marca był tylko 1 Polak, reszta to żydowskie dzieci, (...),
ale równocześnie przestrzega: Ponieważ wymieniono wiele osób o nazwiskach żydowskich, wśród klasy
robotniczej mogĄ się pojawić nastroje, żeby rozprawić się w ogóle z Żydami.
Trzeba widzieć to niebezpieczeństwo i przeciwstawić się. Nic więc
dziwnego, że „Biuletyn Wewnętrzny” MSW z 20 marca ubolewał: klasa robotnicza oczekiwała, że tow. Wiesław (...) zajmie bardziej
zdecydowane stanowisko wobec postulatów społeczeństwa żądającego
oczyszczenia szeregów partii i władz państwowych z elementów syjonistycznych.
Zapis cenzury 24 czerwca 1968 r. nakazuje wyciszyć propagandę
„antysyjonistyczną”.
Frakcja
„partyzantów” została w 1971 r. rozbita przez Gierka, który usunął
Moczara z Biura Politycznego i Sekretariatu KC (jedynym przejawem oporu miała
być – jak
napisali Pytel i Dudek – żałosna
demonstracja w Olsztynie). W grudniu 1976 r. „lewica patriotyczna” próbowała
powrócić na scenę polityczną firmując tzw. „List dwóch tysięcy”. Można
w nim było przeczytać: (...) pod hasłem
ogólnego bratania się wszystkich ze wszystkimi (...) coraz silniej dochodziła
(...) do głosu stara gwardia kosmopolitów, jawnych i ukrytych syjonistów oraz
ich sojuszników. (...) Na margines więc zepchnięto lub wręcz poddano ostrym
represjom ludzi, którzy w 1968 roku przyjęli na siebie ciężar otwartej walki
z syjonizmem i jego sojusznikami. Zdaniem Jerzego Urbana nacjonalkomunistów
finansowo wspierały niektóre państwa arabskie (faktem jest, że Libijczycy
wydawali w Polsce od września 1981 r. w luksusowej formie miesięcznik „As-Sadaka”;
jakimś tropem może też być fakt, że Albin Siwak został polskim dyplomatą
w Libii). Sam Gierek zdecydowanie odszedł od linii nacjonalkomunistycznej na
rzecz swoistej odmiany oportunistycznego eurokomunizmu. Mimo to np. Krzysztof Mętrak
w swych „Pamiętnikach” pod datą maj 1978 zanotował: Umizgi Gierka wobec Kościoła i endecji (neodmowszczyzna). Linia
dywersji, a nie porozumienia ze społeczeństwem. Siłom antysowieckim i wolnościowym
przeciwstawia fałszywy nacjonalizm, ksenofobię, ciemne obsesje, a nawet wyciągnięte
z lamusa widmo wszechwładzy masonerii.
...„Odnowa”
lat 1980-81 pozwoliła skonsolidować się organizacyjnie narodowym komunistom.
Jesienią 1980 r. stworzyli oni Klub Partyjnej Inteligencji Twórczej „Warszawa
`80”, którego nieformalnym organem stał się (wydawany od maja 1981 r.)
tygodnik „Rzeczywistość”. Miał on cieszyć się poparciem Komitetu
Warszawskiego PZPR i takich ludzi jak Stefan Olszowski, Stanisław Kociołek i
Walery Namiotkiewicz. Wcześniej, bo już w listopadzie 1980 r. na rynku
wydawniczym pojawił się firmowany przez ZSMP tygodnik „Płomienie”,
redagowany przez Jana Pardusa. Bronił on socjalizmu zwalczając
„antynarodowe” nastawienie KOR i przestrzegając przed niebezpieczeństwem
niemieckim. Na łamach tygodnika spotykali się ludzie tacy jak Bolesław
Jaszczuk, Bohdan Poręba, Ryszard Filipski, Ryszard Gontarz, Ryszard Reiff,
Klaudiusz Hrabyk i weteran Stronnictwa Narodowego ks. Jerzy Stępień. Co
ciekawe, „Płomienie” wiele uwagi poświęcały na prezentowanie myśli
politycznej przedwojennej radykalnej prawicy: Zadrugi (zadrużanin Stanisław
Czarnowski przysłał wówczas list, w którym pisał, że linię
Stachniuka należy kontynuować i spoić z marksizmem-leninizmem), Obóz
Wielkiej Polski, Falangę, Obóz Zjednoczenia Narodowego, Radykalny Ruch
Uzdrowienia i inne.
Lesław
Maleszka analizował na łamach „Gońca Małopolskim” ideologię tego nurtu,
tworzoną przez Ryszarda Gontarza, Ignacego Krasickiego, Huberta Kozłowskiego i
Wiesława Mysłka: Totalitarna formuła
jedności, ześrodkowana na hasłach egalitarnego i antyinteligenckiego
socjalizmu oraz antysemickiego nacjonalizmu daje w sumie konglomerat, który
nazwać się godzi narodowym socjalizmem. Anonimowy korespondent
„Tygodnika Solidarność” do tej narodowokomunistycznej formacji zaliczał
oprócz klubu „Warszawa `80” i „Płomieni” także redakcje „Ekranu”
czy nawet „Argumentów” oraz –
chyba na wyrost –
endecką Niezależną Grupę Polityczną (my do tej listy dodać moglibyśmy
jeszcze redagowane przez Henryka Gaworskiego „Barwy”).
„Szturmowym
oddziałem” polskiego nacjonalkomunizmu było jednak Zjednoczenie Patriotyczne
„Grunwald”. Zorganizował je Zdzisław Ciesiołkiewicz, przewodniczący
Klubu Przyjaciół 1. Armii WP „Grunwald” (patronat nad Klubem pełnił gen.
Zygmunt Berling, którego gorącym admiratorem Ciesiołkiewicz pozostawał) i
autor książki „Inwazja upiorów”. 22 października w Krakowie odbyło się
zebranie założycielskie, na którym powołano Krajową Grupę Inicjatywną
Zjednoczenia Patriotycznego „Grunwald” (Zdzisław Ciesiołkiewicz, Ignacy
Kimszal, Eugeniusz Motyka, Stanisław Abramczyk, Czesław Gmyrek, Kazimierz
Kretowicz, Janusz Krzyczyński). Na szerokie wody Zjednoczenie wypłynęło
jednak dopiero po zorganizowaniu 8 marca 1981 r. na Placu na Rozdrożu w
Warszawie manifestacji patriotycznej w hołdzie ofiarom zbrodni syjonistycznych.
Do rejestru stowarzyszeń wpisane zostało 8 marca 1981 r. Stowarzyszenie
oficjalnie potępiało na równi z szowinizmem
żydowskim, zwanym dziś syjonizmem także antysemityzm; podkreślało nie
tylko swój patriotyzm, ale też internacjonalizm.
Pod tymi hasłami „Grunwaldowi” udaje się skupić w swoich szeregach oprócz
moczarowców, gomułkowców i berlingowców również weteranów niepodległościowego
podziemia o antykomunistycznej przeszłości takich jak np. były szef Obszaru
ŚlĄskiego AK Walter Janke czy Kazimierz Studentowicz. Oprócz Studentowicza w
skład Krajowego Komitetu Organizacyjnego ZP „Grunwald” wchodzili Kazimierz
Ćwójda, Bohdan Poręba, Stanisław Szkutnik, Andrzej Żebrak, Józef Kukułka.
Zjednoczenie ostatecznie ukonstytuowało się w czasie swego I Zjazdu, który
miał miejsce w Olsztynie w dniach 4-5 lipca (według Ryszarda Holzera miał się
odbyć 11 października 1981 r.). W skład Prezydium 96-osobowej Rady Naczelnej
weszli: Bohdan Poręba jako przewodniczący, Roman Moraczewski, Władysław
Tryliński, Kazimierz Kretowicz, Stanisław Stemolewski, Zenon Łobacz, Jan Płaziński.
Prezes 31-osobowego Zarządu Krajowego: Zdzisław Ciesiołkiewicz, sekretarz
generalny Kazimierz Cwojdan (Ćwójda), Ignacy Łakomiec, Ignacy Kimszal, Roman
Dudziński, Janusz Krzyczyński i Jerzy Widawski. Pewne wpływy „Grunwald”
miał w tzw. „branżowych” związkach zawodowych: siedziba władz
Zjednoczenia mieściła się w lokalu związku hutników w Hucie Warszawa, w
wydawanym przez „branżowców” biuletynie „Wtórnik” ukazały się
„Protokoły Mędrców Syjonu”, Zdzisław Ciesiołkiewicz pisywał na łamach
„Hutnika Warszawskiego”.
W
okresie stanu wojennego Zjednoczenie Patriotyczne „Grunwald” uległo
dezintegracji, głównie na skutek trwających od lata 1981 r. walk między
frakcjami Ciesiołkiewicza–Zalewskiego i Poręby (wspieranego przez Ćwójdę
i Mieczysława Trzeciaka). Stracił swój impet połączony z „Płomieniami”
tygodnik „Rzeczywistość” (odwieszono go w maju 1982 r.), chociaż przez
pewien czas próbował jeszcze organizować wokół siebie „beton” PZPR w
Klubach Wiedzy Społeczno-Politycznej „Rzeczywistość” (patronem których
był Tadeusz Grabski). Niejako „testamentem” narodowego komunizmu był
zamieszczony w „Życiu Literackim” w lutym 1982 r. historyczny artykuł Władysława
Machejka „My, `nacjonaliści' z PPR”. „Narodowokomunistyczne” tendencje
można było wszakże zaobserwować np. w czasie w konfliktu granicznego z NRD o
tor wodny do portu w Świnoujściu. Organizacje partyjne podejmowały rezolucje,
w których domagały się, aby w rozmowach
z władzami NRD strona polska kierowała się dumą narodową, a Komitet
Wojewódzki PZPR w Szczecinie zdaniem Józefa Czyrka zaostrzał stanowisko w rywalizacji w postawach patriotycznych z
tamtejszą opozycją i Kościołem, a na krajowym forum partyjnym atakował władze
z pozycji hurrapatriotycznych i skrajnie antyniemieckich. W kwietniu 1988 r.
na posiedzeniu Biura Politycznego grupa konserwatywna domagała się nawet
strzelania do niemieckich statków!
By dopełnić obrazu dodajmy, że również komunistyczni heretycy sięgali w latach 80. po hasła niepodległościowe. Zbliżona do eurokomunizmu Polska Partia Komunistyczna (którą można uznać za awangardę wewnątrzpartyjnego ruchu „struktur poziomych”) chciała budować ustrój socjalistyczny dostosowując marksizm do polskich warunków. Za swą naczelną zasadę ideową przyjęła służebność partii wobec narodu, a w polityce zagranicznej akcentowała „równość i partnerstwo”. Z lewa trockistowska Robotnicza Partia Rzeczypospolitej Samorządnej w swej deklaracji „W walce o niepodległą, samorządną Rzeczpospolitą Polski” głosiła: Antysocjalistyczna i antydemokratyczna biurokracja opiera się jedynie na zależności politycznej od systemu kremlowskiego i gospodarczej od równie aspołecznego monopolu imperialistycznego. (...) Pełny socjalizm jest możliwy tylko po wywalczeniu niepodległości narodowej. Tak jak bez niepodległości nie ma socjalizmu, tak i nie ma niepodległości bez socjalizmu.