Strona główna
Numer specjalny

Lewica i patriotyzm


Prawie każdy Polak, łącznie z większością członków Biura

Politycznego, jest wpierw Polakiem niż komunistą

(anonimowy zachodni dyplomata)

BIAŁE I CZERWONE

Z dziejów narodowego komunizmu w Polsce

Ruch komunistyczny w Polsce wyrósł z tradycji Róży Luksemburg, bez porównania bardziej pryncypialnej w kwestii internacjonalizmu niż Lenin. A jednak Norbert Michta, historyk o narodowokomunistycznej orientacji, doszukuje się narodowych tendencji już w SDKPiL! W latach 1899-1901, poczynając od II zjazdu, SDKPiL pod wpływem Trusiewicza-Zalewskiego rewiduje swe stanowisko w kwestii narodowej. Później jednak dochodzi do „zamachu stanu” i ster przejął Komitet Zagraniczny (Róża Luksemburg, Adolf Warski, Leon Jogiches-Tyszka; jak pisze Michta: Także i pod względem pochodzenia narodowościowego skład osobowy w ZG był jednostronny). Stanisław Trusiewicz wraz z W. Matuszewskim, W. Olszewskim i W. Sedeckim tworzy w 1909 r. w Krakowie pismo „Solidarność Robotnicza”. W Socjaldemokracji żywe pozostają jednak sentymenty narodowe, reprezentowane przez Juliana Marchlewskiego. Pisał on np.: Interes narodu polskiego to interes ludu robotniczego, który stanowi olbrzymią większość narodu. (...) Ten lud roboczy ojczyznę swą kocha, o swe interesy narodowe dba, on staje w obronie ojczystego języka, żąda praw samorządu dla Polski, żąda i zdobędzie samorząd.

Komunistyczna Partia Robotnicza Polski powstała w 1918 r. z połączenia SDKPiL i PPS-Lewicy, obok niej do komunizmu przyznawały się jednak także grupy secesjonistów z innych partii robotniczych. Jedną z większych była tzw. PPS-Opozycja, która uważała się za część Kominternu, ale krytykowała KPRP: (...) komuniści (...) w dalszym ciągu na ruch robotniczy w Polsce patrzą przeważnie jako na czynnik, który całą swą siłą zwrócony być powinien dla pomocy rewolucji rosyjskiej. Opozycja liczyła, że komuniści zrewidują swój negatywny stosunek do własnego państwa narodowego: Hasła Polskiej Socjalistycznej Republiki Rad, jako dążenia walczącego o dyktaturę proletariatu polskiego, komuniści nie propagują. Hasło to wnosi do ruchu robotniczego Opozycja i na tym polega jej w rewolucyjnym ruchu socjalistycznym w Polsce wartość. KPRP odpowiadała, że PPS-O (...) nie zdołała zerwać jeszcze ostatecznie ze światopoglądem nacjonalistycznym (...).

Ale walka o programową i polityczną samodzielność polskiej kompartii prowadzona była też przez inne środowisko. Wielu polskich komunistów wzdragało się przed przyjmowaniem bolszewickich recept uważając Polskę za kraj lepiej przygotowany do rewolucji socjalistycznej niż chłopska Rosja. Polityka agrarna bolszewików a zwłaszcza NEP uważane były za rosyjską specyfikę (to odczucie swoistej „wyższości” znalazło odbicie nawet w nazwie partii, podkreślającej jej robotniczy charakter). Z tych powodów przywódca ultralewicy Domski w „Rote Fahne” protestował przeciw przekroczeniu etnograficznych granic Polski przez Armię Czerwoną, a Ślusarski na III Konferencji KPRP występował przeciw rozniecaniu nacjonalizmu mniejszości narodowych. Uchwała IV konferencji KPP jeszcze w grudniu 1925 r. głosiła: Tow. Domski po III Zjeździe nie zerwał faktycznie ze stanowiskiem ultralewicy, wyrażającem się w oporze przeciwko „rosyjskiemu komunizmowi” w imię „komunizmu zachodniego”...

Stabilizacja II Rzeczpospolitej zmusiła polskich komunistów (na czele których stanęli Wera Koszutska-Kostrzewa, Adolf Warski i Henryk Walecki) do przemyślenia kwestii narodowej. We wrześniu 1923 r. odbył się II Zjazd KPRP, którego manifest głosił: (...) dzisiejsi władcy Polski jedyne wyjście znajdują w wezwaniu na pomoc kapitału zagranicznego. Gotowi są sprzedać mu pół Polski, oddać w zastaw cła, monopole, koleje, lasy, zaprzedać w niewolę siebie i ludność całą. Za sowite wynagrodzenie gotowi są być włodarzami wyciskającymi pot z polskiego ludu pracującego nie tylko dla siebie, ale i dla zysków międzynarodowych giełdziarzy i bankierów. Austria, zamieniona w niewolniczą kolonię bandytów międzynarodowych, jest dla obecnych władców Polski upragnionym wzorem. (...) I oto Polska, jeden z najbogatszych krajów Europy, zamieniona została w międzynarodowego żebraka, zaprzedającego siebie w zamian za ochłap rzekomej pomocy. Polska, rządzona przez Chjeno-Witosa, idzie pod jarzmo ekonomicznej dyktatury, pod bat kontroli bankierów międzynarodowych. Ale nie tylko ekonomiczna niewola grozi Polsce w chwili dzisiejszej. Tylko ślepi mogą nie widzieć, że rozgrywa się dzisiaj gra jeszcze większa, że stoimy wobec wypadków, które zdecydują ostatecznie o losach niepodległego bytu państwowego Polski... A w innym miejscu: Rządy burżuazji w Polsce stanowią śmiertelne niebezpieczeństwo dla jej niepodległości. Trwałą niepodległość państwową może dać narodowi polskiemu tylko zwycięstwo rewolucji. (...) W tej historycznej chwili rewolucyjny proletariat Polski wystąpić musi na arenę wypadków dziejowych nie tylko jako czynnik reprezentujący interesy swojej klasy, ale jako wódz i rzecznik interesów całego narodu.

Dokonany wówczas zwrot został skorygowany pod naciskiem Kominternu na następnym zjeździe w lutym 1925 r. (do czego przyczynił się fakt, że kierownictwo partii poparło Trockiego), ale do linii II Zjazdu KPP wraca na swej IV konferencji w grudniu tego samego roku (niektórzy komuniści domagają się np. wówczas, by w razie agresji niemieckiej bronić Polski jak komunardzi Paryża w 1871 r.). Nowe podejście do taktyki jednolitego frontu i uwzględnianie polskich realiów pozwala kompartii na wyjście z sekciarskiego getta. Alfred Reguła, policyjny prowokator dobrze znający KPP pisał: ten sui generis „polski komunizm” (...) był raczej wyrazem antyparlamentaryzmu, pewnych idei liberalnych, chłopomaństwa, niemniej wielki procent jego wyznawców nie zatracało poczucia polskiej państwowości. Pod wpływem komunistów formują się legalne partie radykalnej lewicy, takie jak np. powstała z rozłamu w PSL „Wyzwolenie” Niezależna Partia Chłopska, której przywódca Sylwester Wojewódzki miał powiedzieć w 1925 r.: Wy jesteście komunistami międzynarodowymi, my –  polskimi, jesteśmy sprzymierzeńcami i braćmi, ale ideje nasze nie pokrywają się zupełnie. O ile NPCh przekonywała do komunizmu chłopów, o tyle wśród polskich robotników działała fronda z PPS –  tzw. PPS-Lewica kierowana przez Tadeusza Dymowskiego i Andrzeja Czumę. Partia ta akceptowała program PPS do czasu odzyskania niepodległości, ale potępiała reformizm i proklamowała walkę pozaparlamentarną o „niepodległą Polskę socjalistyczną”.

Proces ukorzeniania się komunizmu w Polsce został przerwany jednak po przewrocie majowym. Tzw. „większość” pod wodzą „3 W” (Wera Kostrzewa, Warski, Walecki) poparła wówczas Piłsudskiego, którego traktowano jako „polskiego Kiereńskiego”. Warski w kwietniu 1926 r. uznaje piłsudczyznę za przedstawiciela drobnomieszczaństwa demokratycznego i radykalnego, sekretarz Okręgowego Komitetu KPP w Lublinie Kazimierz Lepa proponuje nawet hasło Niech żyje rząd robotniczo-chłopski z Piłsudskim na czele! KPP wydaje propiłsudczykowską odezwę (miejsce rewolucyjnego robotnika w tej walce jest w szeregach przeciwników rządu faszystów), 200 komunistycznych ochotników chce walczyć po stronie puczystów, partia popiera kandydaturę Piłsduskiego na prezydenta w wyborach...

Za błąd majowy przyszło „większości” drogo zapłacić – ultralewicowa opozycja, formująca się od 1924 r. wokół Juliana Leszczyńskiego-Leńskiego, dokonuje faktycznego rozłamu. Ta tzw. „mniejszość” pod protektoratem Stalina przejmuje ster KPP na IV Zjeździe w 1927 r. i narzuca partii swą sekciarską linię, zgodnie z którą np. partie socjalistyczne miały mieć charakter socjalfaszystowski. Kompartia pod kierownictwem Leńskiego daleko odeszła też od linii „3 W” w kwestii narodowej, przyznając na swym VI Zjeździe (1932 r.) „prawo do samostanowienia” nie tylko Zachodniej Białorusi i Zachodniej Ukrainie (to komuniści głosili od początku), ale nawet... Górnemu Śląskowi i Pomorzu Gdańskiemu. Przypomnijmy, że wcześniej Marchlewski wołał na II Zjeździe: Czyż chcecie z Zagłębia Borysławsko-Drohobyckiego zrobić Ukrainę, gdy tam robotnicy, to przeważnie Polacy!; że Budzyński na IV Konferencji proponuje dla Białorusi Zachodniej autonomię zamiast samostanowienia; że Żarski twierdził: wysuwanie na polskim Śląsku hasła samookreślenia byłoby nonsensem. Mogłoby to mieć tylko to znaczenie, że występujemy w obronie interesów burżuazji niemieckiej (nawet Domski mówił: Niemiecki ruch separatystyczny jest przede wszystkim ruchem klas posiadających, które tęsknią za danymi dobrymi czasami wyzysku i ucisku chłopa i robotnika polskiego).

Ale –  o dziwo! –  to właśnie z „mniejszością” związany był czołowy teoretyk polskiego nacjonalbolszewizmu Julian Brun-Bronowicz. Jego nawiązująca do Brzozowskiego praca „Stefana Żeromskiego tragedia pomyłek” głosiła obrazoburczą tezę, że Historyczną racją bytu systemu sowieckiego jest narodowy charakter rewolucji bolszewickiej i że jest ona wyrazem buntu Wschodu przeciw Zachodowi. Brun stwierdza w swej pracy, że proletariat jako najbardziej narodowa klasa, rewolucja wywłaszczyła nie tyle rodzimą burżuazję, ile obcą, a państwo radzieckie jest polityczną nadbudową sowieckiego kapitalizmu państwowego. W ciekawy sposób scharakteryzował też samą partię bolszewicką: Najbliżej istoty rzeczy będziemy, gdy powiemy, iż jest to zakon świecki o surowej regule i żelaznej dyscyplinie.

Impuls do zmiany sekciarskiej polityki przyszedł dopiero z zewnątrz. Zwycięstwo Hitlera w 1933 r. dobitnie dowiodło błędności teorii „socjalfaszyzmu”. VII Kongres Kominternu (1935 r.) wysunął hasło Antyfaszystowskiego Frontu Ludowego i podniósł znaczenie kwestii narodowej, rehabilitując zarzucone w Europie hasła patriotyczne. VI Plenum KC KPP w lutym 1936 r. oznajmiło: my, komuniści stoimy na stanowisku niepodległego państwa polskiego. W listopadzie 1936 r. KC KPP wydaje odezwę z okazji rocznicy odzyskania niepodległości, kończąc ją hasłem Niech żyje niepodległa Polska robotniczo-chłopska!. W czerwcu 1937 r. w odezwie „Śląsk jest zagrożony” ubolewa m.in., że ...zakazuje się nabożeństw w języku polskim.

W tych warunkach hasła komunistyczne znowu uzyskują szerszy niż zazwyczaj oddźwięk. Lewicowa socjalistka Wanda Wasilewska w ramach antyfaszystowskiej akcji propagandowej „Burza nad Europą” nawołując do porozumienia polsko-radzieckiego wydaje kilka broszurek poświęconych naporowi germańskiemu na ziemie polskie od zarania naszej państwowości. Związek Młodzieży Pracującej „Jedność” (związany z Narodową Partią Robotniczą) w latach 1934-36 gwałtownie się radykalizuje –  jego IV Kongres stwierdza konieczność obalenia kapitalizmu we współpracy z komunistami. Kilka lat wcześniej prokomunistyczna grupa Kuchciaka i Rzetelskiego działała w łódzkim NPR; po wyjściu z więzienia Kuchciak związał się jednak z... Partią Narodowych Socjalistów. Prokomunistyczne stanowisko zajął też ex-piłsudczyk i panslawista gen. Lucjan Żeligowski, domagający się sojuszu z ZSRR (w którym widzi ostatni bastion Słowiańszczyzny przeciw nawale germańskiej) i Czechosłowacją. I ostatni przykład, zaczerpnięty ze wspomnień W. Wasiutyńskiego: (...) kiedy powstał ONR i Piasecki podpisywał (...) setki legitymacji, powiedział mu: „Co za głupia nazwa –  Narodowo-Radykalny. –  A jaką byś chciał? –  Narodowo-Komunistyczny”.

Podsumujmy słowami PRL-owskiego historyka Władysława Góry, który w 1978 r. napisał w „Wojskowym Przeglądzie Historycznym”: Okres międzywojenny stanowił dalszy etap na drodze kształtowania się proletariatu jako „klasy narodowej”.

 

2. Lata 40

Góra pisze dalej: Dalsze dojrzewanie rewolucyjnej awangardy klasy robotniczej do roli kierowniczej siły narodu następuje w latach II wojny światowej. Rewolucyjny nurt robotniczy dokonuje dalszej rewizji stanowiska swoich poprzedników w kwestii narodowej, zespala w swoim programie cele polityczno-społeczne klasy robotniczej z ogólnonarodowymi dążeniami wyzwoleńczymi.

Rzeczywiście, utworzona w 1942 r. Polska Partia Robotnicza ucieleśnia wręcz narodowy komunizm w formie czystej. Rozwiązanie KPP decyzją III Międzynarodówki odebrało polskiemu ruchowi komunistycznemu legitymizację, zmuszając go do przedstawiania PPR jako siły nowej; warunki okupacyjne i kominternowska taktyka „frontu narodowego” w naturalny sposób nadawała ich partii narodowe oblicze. Rozprawa Stalina z polskimi komunistami pozbawiła ich też dotychczasowego kierownictwa, zaś okupant niemiecki zamykając ludność żydowską w gettach odciął od ruchu znaczną część jego kadry. W ten sposób na czoło PPR wysunęli się ludzie nowi: działacze średniego szczebla o rdzennie polskim na ogół pochodzeniu, mniej zindoktrynowani marksizmem a bardziej wyczuleni na narodowe sentymenty. Kadry partyjne ulegały z kolei naciskowi ze strony nowych sympatyków partii (zwłaszcza spośród wiejskiej młodzieży), których przyciągały do PPR przede wszystkim hasła czynnej walki z okupantem.

W historii PPR można wyróżnić dwa okresy. Pierwszy trwa do wiosny 1943 r. i charakteryzuje się ścisłym realizowaniem linii Kominternu: hasło szerokiego frontu narodowego wespół z obozem londyńskim sprawia, że wysuwane są tylko postulaty ogólnodemokratyczne, a nie socjalistyczne. Po załamaniu się rozmów z Delegaturą Rządu w kwietniu 1943 r. PPR zbliża się do praktyki jugosłowiańskiej: zaczyna głosić front narodowy „od dołu” tzn. pod przewodem komunistów (Góra: zjednoczenie lewicowych i postępowych sił nie na gruncie porozumienia z obozem prolondyńskim, lecz w politycznej walce z nim) tudzież postulaty socjalistyczne (złagodzone co prawda w deklaracji „O co walczymy?”).

Analizowanie ideologii PPR tylko przez pryzmat partyjnej publicystyki ukazuje nam nie partię marksistowsko-leninowską, ale prorosyjskie ugrupowanie nacjonalistyczne o radykalnym programie społecznym. W październiku 1942 r. komunistyczna prasa pisała, że Misją PPR jest realizacja celów ogólnonarodowych. Celem zasadniczym było odzyskanie niepodległości poprzez zbrojną walkę z okupantem. W piśmie działającej we Francji komunistycznej organizacji młodzieżowej „Grunwald” czytamy np.: My, młodzież polska we Francji z całego serca pragniemy być w szeregach tych, co najboleśniej i najcelniej będą bić i dobijać hitlerowską gadzinę. (...) Niesiemy niemieckiemu wrogowi odwet za męki naszej Ojczyzny, (...). Każdy nasz czyn przeciw Niemcom we Francji będzie czynem żołnierskim dla Polski. Nie pytamy młodych o ich poglądy. Pytamy tylko: Tyś Polak? Jeśli tak, to szeregi nasze stają dla Ciebie otwarte... W imię narodowej wolności współpracować mają Polacy wszystkich klas i warstw (rezolucja KC PPR z września 1944 r. przewidywała solidarną współpracę wszystkich podstawowych warstw narodu, wszystkich demokratycznych stronnictw). Hasło „powrotu nad Odrę i Bałtyk” przebijało maksymalizmem większość ugrupowań prawicy narodowej. Sojusz z ZSRR uzasadniano ideą solidarności słowiańskiej. Wanda Wasilewska już w „Apelu do narodu polskiego” na I Kongresie Wszechsłowiańskim w sierpniu 1941 r. nawoływała: W tej walce muszą stanąć jak jeden wszystkie słowiańskie narody. Nas hitleryzm nienawidzi najbardziej, nas głosi niegodnymi miana człowieka. (...) Polacy, w wielkiej rodzinie słowiańskich narodów my pierwsi padliśmy ofiarą najazdu. (...) Ramię w ramię z Czerwoną Armią pójdzie Polska Armia do walki z wrogiem naszego kraju, wrogiem Słowiańszczyzny, wrogiem ludzkości... Próbowano nawet dokonać swoistej syntezy panslawizmu z marksizmem –  przykładem może być artykuł „Z kim droga?” w „Trybunie Robotniczej” nr 16, gdzie wyjaśniano „Drang nach Osten” przypisując ludom słowiańskim hołdowanie zasadom gminowładztwa i komunizmu pierwotnego, zaś Germanom –  tworzenie scentralizowanych państw feudalno-niewolniczych.

W tych warunkach przestają wydawać się surrealistycznymi wysuwane czasem wobec wojskówki PPR zarzuty... antysemityzmu. Przypomnijmy, że Joseph Tennenbaum („Underground. The Story of People”, New York 1952) sugeruje, że Gwardia Ludowa odpowiedzialna była za likwidację żydowskiej grupy partyzanckiej w lasach wyszkowskich; według polskich antykomunistycznych historyków zgrupowanie GL Stefana Kilanowicza (Grzegorza Korczyńskiego) na przełomie 1942/43 dokonało masakry 100 Żydów we wsi Ludmiłówka a oddział AL Bolesława Kaźmieraka (Kowalskiego) w maju 1944 r. wymordował część żydowskiej grupy AL Aleksandra Skotnickiego „Zemsty”.

Narodowa wolta komunistów znalazła pewien oddźwięk wśród niekomunistów. Pierwszym był płk Zygmunt Berling, który przystał na służbę ZSRR niedługo po klęsce wrześniowej. Stanąwszy na czele Dywizji Kościuszkowskiej zdobył instrument realizowania własnego programu politycznego, alternatywnego wobec koncepcji formułowanych przez Centralne Biuro Komunistów Polskich. Program berlingowców zawarł w dokumencie znanym jako „tezy nr 1” („O co walczymy”) mjr Jakub Prywin. Tezy przewidywały sojusz z ZSRR, rekompensatę na zachodzie (Śląsk i Pomorze) za kresy wschodnie i tzw. „zorganizowaną demokrację”, tj. kierowanie państwem przez jeden obóz polityczny –  front narodowy z silnym rządem (nietrudno posłyszeć tu echo koncepcji legionowych). Odsunięty przez radzieckich protektorów latem 1944 r. Berling napisał do Stalina list prosząc o ratowanie Polski z rąk „trockistów” (który to termin był eufemizmem na określenie Żydów).

Przywódca nielicznych polskich słowianofilów gen. Lucjan Żeligowski jako członek emigracyjnej Rady Narodowej popiera projekt federacji polsko-czechosłowackiej i układ z ZSRR. W 1942 r. wydaje broszurę o jedności słowiańskiej, w której proponuje realizm w sprawie granic wschodnich i przyjaźń z ZSRR. Po zerwaniu stosunków polsko-radzieckich krytykuje antysowiecki kurs polityki zagranicznej i domaga się dialogu z ZPP. W maju 1944 r. wydaje odezwę głoszącą: Pamiętajcie, że Armia Czerwona wraz z armiami państw sprzymierzonych nie tylko walczy o wolność świata, lecz również jest armią Słowian, tzn. armią naszych braci. Podajcie im dłonie przyjaźni i wiecznej zgody. Ten braterski uścisk dłoni będzie wielką groźbą dla Niemców i nadzieją na długi, a może i wieczny pokój na ziemi. KRN rozważa możliwość powierzenia mu naczelnego dowództwa i zaprasza go do odwiedzenia armii (co jednak uniemożliwia stan zdrowia).

Im bliżej ziem polskich znajdowała się Armia Czerwona, tym więcej takich przypadków było. W KRN znalazło się miejsce dla grupki o nazwie Komitet Inicjatywy Narodowej, której przedstawiciel domagał się dla Polski... kolonii w Afryce. Do AL przechodziły nie tylko jednostki BCh, ale nawet AK (np. na Śląsku grupa operacyjna AK por. Wiktora Szostka w sile 600 ludzi). W skład utworzonego w walczącej Warszawie we wrześniu 1944 r. Powstańczego Porozumienia Demokratycznego weszła –  obok KRN i ultralewicowego Centralnego Komitetu Ludowego –  tzw. Rada Obrony Narodu ze swoim Korpusem Bezpieczeństwa (gen. Julian Skokowski).

...W przemówieniu na otwarcie I Zjazdu PPR w 1945 r. Gomułka mówił: Polska Partia Robotnicza wyrosła z narodu polskiego. Z przeszłości wyzwoleńczo-niepodległościowych i społeczno-wyzwoleńczych ruchów narodu polskiego wzięliśmy najlepsze tradycje. (...) Polska Partia Robotnicza jest nową partią. (...) PPR wraz z całym narodem będzie wiernie stała na straży niepodległości i suwerenności Polski... Przejęcie władzy przez komunistów było sprawdzianem weryfikującym szczerość patriotycznych intencji PPR. Uwiarygodnieniu się komunistów przeszkadzało jednak uzależnienie od ZSRR, czego najbardziej jaskrawym przejawem było zrzeczenie się Kresów Wschodnich. Nowy rząd traktował to jako konieczną koncesję na rzecz Wielkiego Brata, walcząc zarazem o zrekompensowanie tych strat (Edward Osóbka-Morawski twierdzi, że PKWN domagał się dla Polski Lwowa, Królewca, Łużyc i Rugii). Dążność do obrony interesów narodowych omal nie doprowadziła do wybuchu konfliktu zbrojnego z Czechosłowacją: Polacy domagają się oddania Zaolzia, w czerwcu 1945 r. marsz. Rola-Żymierski wystosowuje ultimatum i koncentruje wojsko na granicy.

Podkreślmy przy tym, że realizowane przez komunistów reformy społeczne nie odbiegały w zasadzie od postulatów zgłaszanych choćby przez Radę Jedności Narodowej. Nacjonalizacja w Polsce objęła głównie własność niemiecką i bezpańską (właściciele wymordowani lub zbiegli) i przeprowadzana była spontanicznie przez załogi; co charakterystyczne, ustawa z 3 stycznia 1946 r. wyłącza spod nacjonalizacji mienie obywateli niemieckich narodowości polskiej.

Jest wiele przykładów na to, że ekipa Gomułki usiłowała realizować politykę niezależną od Kremla. Zdaniem Marii Turlejskiej Gomułka i Spychalski sprzeciwiają się prowokowaniu przez NKWD wojny domowej w Polsce (a już po aresztowaniu oskarżeni zostali o próby porozumienia latem 1945 z Delegatem Sił Zbrojnych płk. Janem Rzepeckim). Wincenty Heinrich („Opozycja w wojsku 1944-88”) pisze, że Spychalski (...) z całą determinacją podjął walkę o polskość sił zbrojnych (...) To, co później nazwano „spychalszczyzną” nie było niczym innym jak przejawem opozycji ze strony oficerów polskich (wśród nich wielu członów partii) wobec narzucenia Polsce sowieckiej dominacji w wojsku... W styczniu 1948 r. Gomułka nie chce uznać komunistycznego rządu greckiego by nie psuć stosunków z Zachodem. Na posiedzeniu Biura Politycznego 6 marca 1948 r. protestuje przeciw aresztowaniu Polaków przez władze radzieckie i dopłacaniu do radzieckich robotników. Andrzej Werblan wymienia jako przyczyny konfliktu ze Stalinem: sprzeciw wobec powołaniu Kominformu, „polską drogę do socjalizmu” (bez dyktatury proletariatu), krytyczny stosunek do tradycji KPP i Kominternu, uznanie słuszności PPS w sprawie niepodległości, próbę mediacji w sporze Stalin-Tito i obronę suwerenności PPR przed WKP(b) w polityce wewnętrznej.

Zwróćmy tu znowu uwagę na kwestię żydowską. Gomułka pisał do Stalina (list z 14 grudnia 1948 r.): Obsada personalna górnych ogniw aparatu państwowego i partyjnego rozpatrywana pod kątem narodowościowym stwarza według mego zdania poważną zaporę utrudniającą rozszerzenie naszej bazy (...). Na podstawie szeregu spostrzeżeń mogę stwierdzić z całą odpowiedzialnością, że część towarzyszy żydowskich nie czuje się związana z narodem polskim, a więc i z polską klasą robotniczą żadnymi nićmi, względnie zajmuje stanowisko, które można by określić mianem nihilizmu narodowego. Wśród gomułkowców nie było żadnego komunisty żydowskiego pochodzenia, żywe były natomiast antyżydowskie uprzedzenia. Lech Maria Wojciechowski, jeden z przesłuchiwanych przez Moczara działaczy podziemia wspomina: Moczar... starał się udowodnić, że Związek Radziecki stanowi największą potęgę militarną na świecie i wkrótce pokona zgniły Zachód i rządzące nim międzynarodowe żydostwo (podkr. moje –  J.T.).

Resentymenty te wiązać należy nie tyle z wpływami ideologii endeckiej, co z rywalizacją między frakcją „krajowców” a komunistami przybyłymi ze Związku Radzieckiego, w dużej mierze mającymi żydowskie pochodzenie. W okresie wojny działające w ZSRR Centralne Biuro Komunistów Polskich posłusznie realizowało taktykę „frontu narodowego”, krytykując nawet PPR-owców za lewactwo. Jednak to, co dla komunistów w okupowanym kraju stało się fundamentem strategii, dla CBKP było tylko elementem taktyki. Gdy w 1947 r. Stalin zarzucił tezę o różnorodności narodowych dróg do socjalizmu, grupa Bieruta, Bermana i Minca jawnie wystąpiła przeciw Gomułce. Starcie zakończyło się klęską Gomułki, który został w 1948 r. odsunięty od władzy. Maria Dąbrowska w swym dzienniku pod datą 27 grudnia 1948 r. zapisała: Największą sensacją kongresu (zjednoczeniowego – J.T.) było przemówienie Gomułki. Podobno zarzucił prowodyrom jednoczących się partii kosmopolityzm i nihilizm narodowy. (...) Podobno sala przyjęła przemówienie Gomułki huraganami oklasków, aż musiano ją mitygować i aż zamilkła pod skamieniałym wyglądem zmartwiałych dygnitarzy przy stole prezydialnym. (...) Warszawa od razu ochrzciła Gomułkę Rejtanem...

 

3. PRL

Opór stawiony Stalinowi awansował Gomułkę do rangi bohatera narodowego. W budowie legendy narodowego komunizmu dużą rolę odegrało... Radio Wolna Europa, popularyzując relacje Światły, który mówił np., że Są w partii różnice ideologiczne, że jedni, wierni i zaprzedani agenci Moskwy, przyjmują bez trudności zmiany w taktyce, (...). I są drudzy, którzy wierzą kłamstwom i przyjmują przemijającą taktykę za linię partyjną. Rozpowszechniony w społeczeństwie pogląd wyrażał anonim do „Trybuny Ludu”, w którym czytamy m. in.: Naród nie chce bolszewizmu, nie chce sowietyzacji i kołchizacji kraju. Chcemy iść własną, polską drogą, tak jak idzie Jugosławia i Jej Wódz Tito. Tow. Wiesław musi być zrehabilitowany i przywrócony do należnej mu czci i szacunku. (...) Precz z bolszewizmem i Moskwą! Niech żyje Polska niepodległa i naprawdę ludowa, a nie bolszewicka. Niech żyje Jugosławia i Jej Wódz Tito, zwycięzca w sporze ideologicznym! Niech żyje tow. Wiesław Gomułka!

To właśnie legenda Gomułki nadała narodowo-komunistyczne oblicze zrywowi w Październiku 1956 roku. Podczas wieców i demonstracji w Warszawie, Olsztynie, Gdańsku hasła progomułkowskie (Z tow. Gomułką polską drogą do socjalizmu) mieszają się z antyradzieckimi (żądanie zwrotu Lwowa, Wilna i Królewca), tłum śpiewa na przemian „Międzynarodówkę” i „Rotę” (np. w Węgorzewie). Ustrój komunistyczny zwalczany był wówczas nie tyle dlatego, że przynosił wyzysk gospodarczy i ucisk polityczny, ale przede wszystkim jako system obcy narodowi i narzucony z zewnątrz. Paweł Machcewicz w swej książce „Polski rok 1956” pisze: (...) odwoływano się –  jako do politycznej alternatywy –  do grupy tych polskich komunistów, których uważano za wolnych od odpowiedzialności za stalinowskie błędy i zbrodnie. A w innym miejscu: (...) jeżeli już odwoływano się do konkretnych wzorców, to najczęściej mówiono o Jugosławii. (...) Liczyło się przede wszystkim to, że Polska będzie wreszcie krajem niepodległym (...). Niejako kwintesencją tej postawy jest zdanie: (...) „ustrój socjalistyczny, względnie nawet komunistyczny, jest do przyjęcia, byle był polski i niezależny od Związku Radzieckiego”.

Wysoką temperaturę uczuć narodowych próbowali wykorzystać też przeciwnicy Gomułki z grupy „natolińskiej” (Hilary Chełchowski, Wiktor Kłosiewicz, Stanisław Łapot, Kazimierz Mijal, Bolesław Rumiński, Zenon Nowak, Kazimierz Witaszewski, a także Franiszek Mazur i Franciszek Jóźwiak). Stosunki z ZSRR pozostawały dla nich nienaruszalnym tabu, dlatego nacjonalistyczne sentymenty Polaków usiłowali skierować przeciw Żydom (nastroje antysemickie silne były w aparacie partyjnym). To właśnie „natolińczyk” Zenon Nowak na VII Plenum KC PZPR wystąpił z zarzutem, że we władzach centralnych zbyt wiele jest osób pochodzenia żydowskiego, co zostało uznane za postulat „narodowościowej regulacji kadr”.

Sojusznikiem „natolińczyków” w tej rozgrywce staje się były wódz Falangi Bolesław Piasecki. Piasecki 16 października 1956 r. opublikował on w „Słowie Powszechnym” artykuł pt. „Instynkt państwowy”, który powszechnie został odebrany jako groźba zdławienia siłą procesu demokratyzacji. W fali ataków na przywódcę PAX-u, jaka przetoczyła się przez kraj, jednym z czołowych wątków było eksponowanie jego „faszystowskich” korzeni. Piasecki opowiada się jednak za „polską drogą do socjalizmu” Gomułki i wychodzi z opresji cało.

Pod rządami Gomułki narodowy komunizm stał się ideologią panującą w PRL. Ideologia państwowa rozwijała się niejako dwutorowo: z jednej strony znajdowała legitymizację ustroju w teorii marksistowskiej i ideałach sprawiedliwości społecznej, z drugiej jednak komunizm miał być wyrazicielem geopolitycznie zdeterminowanej polskiej racji stanu. Zgodnie z nią Polska mogła istnieć tylko w granicach PRL (Gomułka: Powrót na historyczne ziemie piastowskie jest największym zwycięstwem w dziejach Polski) i w sojuszu z ZSRR. Zagrożenie dla kraju widziano –  zgodnie z endeckimi standardami –  w Niemczech i „międzynarodowym syjonizmie”. „Piastowską” ideologię gomułkowców odróżniał jednak wyraźnie od tradycyjnego nacjonalizmu polskiego silny antyklerykalizm (zwłaszcza po liście biskupów polskich do biskupów niemieckich w 1965 r.) i egalitarne nastawienie.

Co ciekawe, do kryptonacjonalistycznych haseł odwoływali się również przeciwnicy Gomułki z dawnej frakcji „natolińskiej”, tworzący wówczas prochińską Komunistyczną Partię Polski. Kolportowana w Hucie Warszawa w 1964 r. odezwa KPP mówiła o spisku żydowskiej, syjonistycznej burżuazji, której sprzedawczyk Gomułka (...) po kawałku oddaje nasz kraj... Organ KPP „Czerwony Sztandar” pisał w 1968 r.: Gomułka i Zambrowski to przywódcy jednej bandy nacjonalistów polskich i żydowskich. (...) Gomułka doszedł do władzy dzięki zawarciu politycznego sojuszu z Zambrowskim. Na Saskiej Kępie polscy i żydowscy nacjonaliści uścisnęli sobie ręce jak bracia i postanowili razem kroczyć do kapitalizmu...

W latach 60. w PZPR ukształtowała się silna frakcja tzw. „partyzantów”, której przywódcą był gen. Mieczysław Moczar. Pod względem ideowo-programowym moczarowców można zaklasyfikować jako skrajną formę „narodowego komunizmu” Gomułki. Jacek Kuroń tak charakteryzował ideologię tej formacji: Była ona –  po pierwsze –  narodowo-polska, wojskowa, kombatancka i oficjalnie zwrócona przeciw tak zwanemu nihilizmowi narodowemu (...). Była to –  po drugie –  ideologia nieco po plebejsku egalitarna, atakująca różne przywileje –  majątku, stanowiska, urodzenia. W tej właśnie płaszczyźnie umieściłbym głoszony przez jej heroldów kult pracy fizycznej, dyscypliny i porządku oraz pewien obyczajowy purytanizm.

Przygotowując się do walki o władzę ze swymi konkurentami z dawnej grupy „puławian” Moczar szukał sojuszników w środowiskach narodowych –  w ugrupowaniach katolików świeckich, ale też wśród opozycjonistów, a nawet emigrantów. Czasem znajdowało to oddźwięk (zwłaszcza w środowiskach kombatanckich). Sojusznikiem „partyzantów” był PAX (przez Piaseckiego traktowany jako zalążek „formacji patriotyczno-socjalistycznej”), w którym wciąż żywy pozostawał antysemityzm i kompleks masoński. To właśnie prasa PAX-owska znalazła się w awangardzie marcowej kampanii „antysyjonistycznej”. W swym wystąpieniu sejmowym 11 kwietnia 1968 r. Piasecki powiedział: (...) obecność syjonistów w aparacie jakiejkolwiek władzy w naszym kraju jest (...) niezmiernie szkodliwa dla interesów państwa i narodu. Ale też w innych grupach katolickich istniały skłonności do porozumienia z Moczarem –  w ruchu „znakowskim” takie stanowisko reprezentował np. Janusz Zabłocki, który w kwietniu 1967 r. zorganizował swoją grupę w Ośrodek Dokumentacji i Studiów Społecznych. Ze wspomnień zarówno Micewskiego jak i Kisielewskiego wynika, że do Marca 1968 r. traktowali Moczara jako pozytywną alternatywę Gomułki. W gronie tym znalazł się też Bernard Tejkowski (dotąd związany z „lewicą październikową”), który –  jak wspomina Kuroń –  jesienią 1967 r. zaczął głosić, że Żydzi stanowią potężną mafię, która działa z premedytacją na zgubę Polski i że jedynym ratunkiem dla nas jest generał Moczar. Warto też wspomnieć, że przeciwnicy polityczni także Leszkowi Moczulskiemu zarzucają niewłaściwe zachowanie w 1968 r., a ściślej pisywanie w moczarowskiej „Stolicy”.

Swą kulminację polski nacjonalkomunizm znalazł w Marcu 1968 r., kiedy to –  w opinii Jerzego Jedlickiego – już prawie nie można było w niektórych przypadkach rozróżnić: kto jest nacjonalistą ONR-owskiego typu, który ze względów koniunkturalnych podaje się za komunistę, kto zaś jest komunistą, który ze względów koniunkturalnych gra szczerego narodowca i antysemitę. Pierwszy sygnał kampanii „antysyjonistycznej” dał sam Gomułka, który na VI Kongresie Związków Zawodowych w czerwcu 1967 r. powiedział o Polakach żydowskiego pochodzenia: Nie potrzebujemy piątej kolumny w naszym kraju. Ale to moczarowska opozycja wykorzystała hasła antyżydowskie do rozprawy z protestującymi studentami i konkurencyjnymi „puławianami”. Maria Borowska wspominała w „Gazecie Wyborczej” klimat tych dni: W marcu 1968 r. na stoliku w innej już instytucji znalazłam broszurkę wyliczającą, kto jest u nas Żydem (...) i jakie krzywdy Żydzi wyrządzili Polakom. Poszłam do sekretarza partii (...). Zapytałam, kto to napisał i czy są tu faszyści. Uspokajał mnie, że to piszą członkowie partii, swoi, a nie faszyści. Zamiarem Moczara było prawdopodobnie odsunięcie samego „Wiesława”. Gomułka dystansuje się więc od jaskrawego antysemityzmu. Wprawdzie zauważa, że Na 11 ludzi, którzy przygotowywali awantury na 8 marca był tylko 1 Polak, reszta to żydowskie dzieci, (...), ale równocześnie przestrzega: Ponieważ wymieniono wiele osób o nazwiskach żydowskich, wśród klasy robotniczej mogĄ się pojawić nastroje, żeby rozprawić się w ogóle z Żydami. Trzeba widzieć to niebezpieczeństwo i przeciwstawić się. Nic więc dziwnego, że „Biuletyn Wewnętrzny” MSW z 20 marca ubolewał: klasa robotnicza oczekiwała, że tow. Wiesław (...) zajmie bardziej zdecydowane stanowisko wobec postulatów społeczeństwa żądającego oczyszczenia szeregów partii i władz państwowych z elementów syjonistycznych. Zapis cenzury 24 czerwca 1968 r. nakazuje wyciszyć propagandę „antysyjonistyczną”.

Frakcja „partyzantów” została w 1971 r. rozbita przez Gierka, który usunął Moczara z Biura Politycznego i Sekretariatu KC (jedynym przejawem oporu miała być –  jak napisali Pytel i Dudek – żałosna demonstracja w Olsztynie). W grudniu 1976 r. „lewica patriotyczna” próbowała powrócić na scenę polityczną firmując tzw. „List dwóch tysięcy”. Można w nim było przeczytać: (...) pod hasłem ogólnego bratania się wszystkich ze wszystkimi (...) coraz silniej dochodziła (...) do głosu stara gwardia kosmopolitów, jawnych i ukrytych syjonistów oraz ich sojuszników. (...) Na margines więc zepchnięto lub wręcz poddano ostrym represjom ludzi, którzy w 1968 roku przyjęli na siebie ciężar otwartej walki z syjonizmem i jego sojusznikami. Zdaniem Jerzego Urbana nacjonalkomunistów finansowo wspierały niektóre państwa arabskie (faktem jest, że Libijczycy wydawali w Polsce od września 1981 r. w luksusowej formie miesięcznik „As-Sadaka”; jakimś tropem może też być fakt, że Albin Siwak został polskim dyplomatą w Libii). Sam Gierek zdecydowanie odszedł od linii nacjonalkomunistycznej na rzecz swoistej odmiany oportunistycznego eurokomunizmu. Mimo to np. Krzysztof Mętrak w swych „Pamiętnikach” pod datą maj 1978 zanotował: Umizgi Gierka wobec Kościoła i endecji (neodmowszczyzna). Linia dywersji, a nie porozumienia ze społeczeństwem. Siłom antysowieckim i wolnościowym przeciwstawia fałszywy nacjonalizm, ksenofobię, ciemne obsesje, a nawet wyciągnięte z lamusa widmo wszechwładzy masonerii.

...„Odnowa” lat 1980-81 pozwoliła skonsolidować się organizacyjnie narodowym komunistom. Jesienią 1980 r. stworzyli oni Klub Partyjnej Inteligencji Twórczej „Warszawa `80”, którego nieformalnym organem stał się (wydawany od maja 1981 r.) tygodnik „Rzeczywistość”. Miał on cieszyć się poparciem Komitetu Warszawskiego PZPR i takich ludzi jak Stefan Olszowski, Stanisław Kociołek i Walery Namiotkiewicz. Wcześniej, bo już w listopadzie 1980 r. na rynku wydawniczym pojawił się firmowany przez ZSMP tygodnik „Płomienie”, redagowany przez Jana Pardusa. Bronił on socjalizmu zwalczając „antynarodowe” nastawienie KOR i przestrzegając przed niebezpieczeństwem niemieckim. Na łamach tygodnika spotykali się ludzie tacy jak Bolesław Jaszczuk, Bohdan Poręba, Ryszard Filipski, Ryszard Gontarz, Ryszard Reiff, Klaudiusz Hrabyk i weteran Stronnictwa Narodowego ks. Jerzy Stępień. Co ciekawe, „Płomienie” wiele uwagi poświęcały na prezentowanie myśli politycznej przedwojennej radykalnej prawicy: Zadrugi (zadrużanin Stanisław Czarnowski przysłał wówczas list, w którym pisał, że linię Stachniuka należy kontynuować i spoić z marksizmem-leninizmem), Obóz Wielkiej Polski, Falangę, Obóz Zjednoczenia Narodowego, Radykalny Ruch Uzdrowienia i inne.

Lesław Maleszka analizował na łamach „Gońca Małopolskim” ideologię tego nurtu, tworzoną przez Ryszarda Gontarza, Ignacego Krasickiego, Huberta Kozłowskiego i Wiesława Mysłka: Totalitarna formuła jedności, ześrodkowana na hasłach egalitarnego i antyinteligenckiego socjalizmu oraz antysemickiego nacjonalizmu daje w sumie konglomerat, który nazwać się godzi narodowym socjalizmem. Anonimowy korespondent „Tygodnika Solidarność” do tej narodowokomunistycznej formacji zaliczał oprócz klubu „Warszawa `80” i „Płomieni” także redakcje „Ekranu” czy nawet „Argumentów” oraz –  chyba na wyrost –  endecką Niezależną Grupę Polityczną (my do tej listy dodać moglibyśmy jeszcze redagowane przez Henryka Gaworskiego „Barwy”).

„Szturmowym oddziałem” polskiego nacjonalkomunizmu było jednak Zjednoczenie Patriotyczne „Grunwald”. Zorganizował je Zdzisław Ciesiołkiewicz, przewodniczący Klubu Przyjaciół 1. Armii WP „Grunwald” (patronat nad Klubem pełnił gen. Zygmunt Berling, którego gorącym admiratorem Ciesiołkiewicz pozostawał) i autor książki „Inwazja upiorów”. 22 października w Krakowie odbyło się zebranie założycielskie, na którym powołano Krajową Grupę Inicjatywną Zjednoczenia Patriotycznego „Grunwald” (Zdzisław Ciesiołkiewicz, Ignacy Kimszal, Eugeniusz Motyka, Stanisław Abramczyk, Czesław Gmyrek, Kazimierz Kretowicz, Janusz Krzyczyński). Na szerokie wody Zjednoczenie wypłynęło jednak dopiero po zorganizowaniu 8 marca 1981 r. na Placu na Rozdrożu w Warszawie manifestacji patriotycznej w hołdzie ofiarom zbrodni syjonistycznych. Do rejestru stowarzyszeń wpisane zostało 8 marca 1981 r. Stowarzyszenie oficjalnie potępiało na równi z szowinizmem żydowskim, zwanym dziś syjonizmem także antysemityzm; podkreślało nie tylko swój patriotyzm, ale też internacjonalizm. Pod tymi hasłami „Grunwaldowi” udaje się skupić w swoich szeregach oprócz moczarowców, gomułkowców i berlingowców również weteranów niepodległościowego podziemia o antykomunistycznej przeszłości takich jak np. były szef Obszaru ŚlĄskiego AK Walter Janke czy Kazimierz Studentowicz. Oprócz Studentowicza w skład Krajowego Komitetu Organizacyjnego ZP „Grunwald” wchodzili Kazimierz Ćwójda, Bohdan Poręba, Stanisław Szkutnik, Andrzej Żebrak, Józef Kukułka. Zjednoczenie ostatecznie ukonstytuowało się w czasie swego I Zjazdu, który miał miejsce w Olsztynie w dniach 4-5 lipca (według Ryszarda Holzera miał się odbyć 11 października 1981 r.). W skład Prezydium 96-osobowej Rady Naczelnej weszli: Bohdan Poręba jako przewodniczący, Roman Moraczewski, Władysław Tryliński, Kazimierz Kretowicz, Stanisław Stemolewski, Zenon Łobacz, Jan Płaziński. Prezes 31-osobowego Zarządu Krajowego: Zdzisław Ciesiołkiewicz, sekretarz generalny Kazimierz Cwojdan (Ćwójda), Ignacy Łakomiec, Ignacy Kimszal, Roman Dudziński, Janusz Krzyczyński i Jerzy Widawski. Pewne wpływy „Grunwald” miał w tzw. „branżowych” związkach zawodowych: siedziba władz Zjednoczenia mieściła się w lokalu związku hutników w Hucie Warszawa, w wydawanym przez „branżowców” biuletynie „Wtórnik” ukazały się „Protokoły Mędrców Syjonu”, Zdzisław Ciesiołkiewicz pisywał na łamach „Hutnika Warszawskiego”.

W okresie stanu wojennego Zjednoczenie Patriotyczne „Grunwald” uległo dezintegracji, głównie na skutek trwających od lata 1981 r. walk między frakcjami Ciesiołkiewicza–Zalewskiego i Poręby (wspieranego przez Ćwójdę i Mieczysława Trzeciaka). Stracił swój impet połączony z „Płomieniami” tygodnik „Rzeczywistość” (odwieszono go w maju 1982 r.), chociaż przez pewien czas próbował jeszcze organizować wokół siebie „beton” PZPR w Klubach Wiedzy Społeczno-Politycznej „Rzeczywistość” (patronem których był Tadeusz Grabski). Niejako „testamentem” narodowego komunizmu był zamieszczony w „Życiu Literackim” w lutym 1982 r. historyczny artykuł Władysława Machejka „My, `nacjonaliści' z PPR”. „Narodowokomunistyczne” tendencje można było wszakże zaobserwować np. w czasie w konfliktu granicznego z NRD o tor wodny do portu w Świnoujściu. Organizacje partyjne podejmowały rezolucje, w których domagały się, aby w rozmowach z władzami NRD strona polska kierowała się dumą narodową, a Komitet Wojewódzki PZPR w Szczecinie zdaniem Józefa Czyrka zaostrzał stanowisko w rywalizacji w postawach patriotycznych z tamtejszą opozycją i Kościołem, a na krajowym forum partyjnym atakował władze z pozycji hurrapatriotycznych i skrajnie antyniemieckich. W kwietniu 1988 r. na posiedzeniu Biura Politycznego grupa konserwatywna domagała się nawet strzelania do niemieckich statków!

 By dopełnić obrazu dodajmy, że również komunistyczni heretycy sięgali w latach 80. po hasła niepodległościowe. Zbliżona do eurokomunizmu Polska Partia Komunistyczna (którą można uznać za awangardę wewnątrzpartyjnego ruchu „struktur poziomych”) chciała budować ustrój socjalistyczny dostosowując marksizm do polskich warunków. Za swą naczelną zasadę ideową przyjęła służebność partii wobec narodu, a w polityce zagranicznej akcentowała „równość i partnerstwo”. Z lewa trockistowska Robotnicza Partia Rzeczypospolitej Samorządnej w swej deklaracji „W walce o niepodległą, samorządną Rzeczpospolitą Polski” głosiła: Antysocjalistyczna i antydemokratyczna biurokracja opiera się jedynie na zależności politycznej od systemu kremlowskiego i gospodarczej od równie aspołecznego monopolu imperialistycznego. (...) Pełny socjalizm jest możliwy tylko po wywalczeniu niepodległości narodowej. Tak jak bez niepodległości nie ma socjalizmu, tak i nie ma niepodległości bez socjalizmu.