Lewica i patriotyzm
Uderza łatwość,
z jaką uczniowie Sorela – pogardzający teorią, czczący przemoc i konkretne
zdobycze dla proletariatu – przechodzili od anarchosyndykalizmu do
faszystowskiego korporacjonizmu.
W pewnej
mierze wyjaśnia to Grinberg ("Ruch anarchistyczny w Europie
Zachodniej"), wykazując tkwiące w ideologii syndykalistycznej zalążki
idei wykorzystanych później przez faszyzm: "Burżuazyjnej
demokracji obywatelskiej ujmującej ludzi w sposób abstrakcyjny jako
wyizolowane jednostki polityczne, przeciwstawiono ekonomiczną koncepcję
demokracji wytwórców, dostosowaną do potrzeb realnie istniejących grup
produkcyjnych. Podstawą jej działania miała być wola uświadomionej mniejszości,
zgrupowanej w rewolucyjnych syndykatach, nie zaś arytmetyczna większość głosów.
W ten sposób, separatystyczny ruch
rewindykacyjny wytwórców skłaniał się niepostrzeżenie w stronę
elitaryzmu.” Nie tylko jednak antydemokratyczny elitaryzm tu dostrzec możemy,
ale też alternatywną wobec demokracji wizję korporacyjnej organizacji społeczeństwa.
Kult spontanicznej aktywności (Arnold Roller:
"Na początku był czyn") przeistacza się w fascynację czystą
przemocą ("Czyn jest wszystkim",
zauważa Grinberg). A co więcej, odrzucając anarchistyczne uprzedzenie wobec
zorganizowanych form działalności "(...)
anarchosyndykalizm jest, być może, mniej bezkompromisowy w stosunku do państwa
(...) niż inne tendencje anarchistyczne."
Dodajmy
do tego wyraźne odchodzenie od rewolucyjności do reformizmu po fiasku prób
strajków generalnych (jak np. parmeńskiego 1908), oraz I wojnę światową, która
wykazała że masy mobilizuje raczej mit Ojczyzny niż Rewolucji, a zrozumiemy
powszechność apostazji.
We
Francji już w latach 1894-95 ukazuje się założone przez przywódcę
nacjonalistów Maurice Barresa pismo "La Cocarde", na łamach którego
spotykają się syndykaliści i nacjonaliści. W 1906 r. młody sorelista
Georges Valois dochodzi do przekonania, że antyrepublikanizm syndykalistów
powinien prowadzić do monarchizmu i wstępuje w szeregi Action Francais. Po pięciu
latach tworzy Cercle Proudhon – klub dyskusyjny intelektualistów z
syndykalistycznej lewicy i nacjonalistycznej prawicy, któremu patronują
Georges Sorel i przywódca Akcji Francuskiej Charles Maurras (w tym samym czasie
przywódca związkowy Pierre Bietry próbuje stworzyć podobne ugrupowanie z
robotników). W 1925 r. Valois odchodzi z Action Francais i wzorując się na
Mussolinim tworzy ruch Faisceau, walczący o Państwo Syndykalne. Podobną drogę
przechodzą inni francuscy syndykaliści: Gustave Herve, redaktor
syndykalistycznej "La Guerre Sociale", który jeszcze na Kongresie w
Stuttgarcie w 1907 r. neguje istnienie ojczyzny dla robotników, po wybuchu I
wojny przechodzi na pozycje "obrony ojczyzny" i przemianowuje swój
dziennik na "La Victoire". Usunięty z partii socjalistycznej
odnajduje się w 1932 r. w "neobonapartystowskiej" i proniemieckiej
Parti Socialiste National. Także członkowie frakcji "socjalistów-syndykalistów"
skupionej wokół pisma "Le Mouvement Socialiste" (Hubert Lagardelle,
Pierre Laval, E. Lafont, A. Morizet) porzucają obóz lewicy: Laval zakończył
swą karierę jako premier kolaboracyjnego rządu Vichy a Lagardelle jako jeden
z jego ministrów.
To samo
dzieje się we Włoszech. Większość syndykalistów włoskich poparła
ekspansję kolonialną Włoch w Libii – ich przywódca Arturo Labriola ogłasza
(korzystając z łamów nacjonalistycznej "L'Idea Nazionale"), że
jest to wojna "wielkiej proletariuszki" Italii przeciwko "kapitalistom
i plutokratom". Stanowisko takie sprawiło, że wielu włoskich syndykalistów
znalazło się w 1915 r. w szeregach Fascio Rivoluzionario d'Azione
Interventista (organizacji lewicowych zwolenników przystąpienia do wojny
przeciw Państwom Centralnym), a w 1919 – w ruchu faszystowskim. W 7-osobowym
kierownictwie pierwszego Fascio di combattimento znalazło się dwu
rewolucyjnych syndykalistów (obok trzech socjalistów i dwóch kombatantów).
Do najbardziej znanych faszystów o syndykalistycznym rodowodzie należeli m.in.
Alceste De Ambris, Filippo Corridoni, Michele Bianchi, Roberto Forges-Davanzati,
Mario Gioda, Dino Grandi, Mario Giampaoli, Cesare Rossi, Augusto Turati...
Naturalną koleją rzeczy faszyści zaczęli tworzyć własny syndykalizm: już
w 1918 r. profaszystowscy związkowcy pod wodzą sorelisty E. Rossoniego tworzą
Unione Sindicale del Lavoro, w 1922 r. powstaje Confederazione Nazionale dei
Sindacati Fascisti, która – choć przeciwna walce klasowej – z powodzeniem
rywalizuje pod względem radykalizmu społecznego z socjalistycznymi związkami
zawodowymi.
Nawet w
Hiszpanii, gdzie anarchosyndykalizm utrzymał swą żywotność po I wojnie,
pojawił się nurt "narodowosyndykalistyczny". W 1931 r. Ramiro
Ledesma Ramos i Ibessimo Redondo tworzą Komitet Ofensywy
Narodowo-Syndykalistycznej (Junta Offensiva Nacional Sindicalista), który w
trzy lata później łączy się z Falangą Hiszpańską (Falange Espanola). Z
rewolucyjnego syndykalizmu FE de las JONS zapożycza nie tylko radykalizm społeczny
konkretyzujący się w korporacjonistycznym programie, ale nawet czarno-czerwone
barwy. W czasie wojny domowej Franco wciela narodowych syndykalistów do swego
ruchu (gdzie stanowią lewicową opozycję wewnętrzną) ale po upadku frankizmu
wierni syndykalizmowi falangiści odbudowali FE de las JONS, obok którego
pojawiło się szereg innych grupek "narodowo-syndykalistycznych"
takich jak Hiszpański Front Syndykalistyczny (Frente Espanol Sindicalista) czy
też określająca się jako "lewicowa i antyfaszystowska" Autentyczna
Falanga Hiszpańska (Falange Espanola Autentica).
Nawet dziś
syndykalistom zdarza się przechodzić do obozu faszystowskiego – przykładem
może tu być John Jewell, b. działacz amerykańskiej centrali
syndykalistycznej Industrial Workers of the World, który próbuje łączyć
rasowy separatyzm z rewolucyjnym syndykalizmem i współpracuje z organizacją
"lewicowych nazistów" White Aryan Resistance. O dziwo, przepływy
następują też w przeciwną stronę – np. aktywista Class War Tim Scargill
swą karierę polityczną zaczynał w National Front.
Zarówno
zbieżności ideowe (irracjonalistyczna idea mitu, elitaryzm rewolucyjny, kult
akcji i przemocy, korporacyjna organizacja "społeczeństwa producentów"),
jak i osmoza personalna dowodzą więc, że faszyzm można uznać za
"nieprawe dziecko syndykalizmu".
„Gazeta An Arche” nr 34, kwiecień 1996
[por. „Jerzy Sorel: między anarchizmem i faszyzmem” w: „Gazeta An Arche” nr 33, „Inny Świat” nr 10]